16.08.2013

Chapter 2


Siedział za długim stołem, który znajdował się na lekkim podwyższeniu, aby dziennikarze mogli zrobić jak najlepsze zdjęcie i zadać swoje nudne i wciąż powtarzające się pytania. Był zdenerwowany, bo nie lubił publicznych wystąpień, ba! Bał się ich. Zawsze stwierdzał, że do niego należy granie w piłkę, a nie dyskutowanie z dziennikarzami.
Spoglądał nerwowo na siedzących w kilku rzędach reporterów, kamerzystów, dźwiękowców i dziennikarzy, czyli wisienkę na torcie.
Miał nieprzyjemne wrażenie, że zaczyna się pocić i zaczyna nerwowo stukać długopisem o stół. Kolega z prawej strony szepnął w jego stronę, żeby wziął się w garść, że to tylko kilkominutowa konferencja.
- Chciałem ogłosić, że Marc Bartra, Marc Muniesa i Sergi Roberto, obecni tutaj na konferencji prasowej zostają w naszym klubie, FC Barcelona, na kolejny sezon. Wszelkie możliwe transfery są wyssane z palca i apelujemy o wypowiadanie się o naszych piłkarzach w sposób elokwentny i prawdziwy. – zaczął prezes. – Jestem przekonany, że współpraca z tymi młodymi ludźmi będzie w dalszym stopniu owocna i przyniesie coraz to większe sukcesy.
Mężczyzna szturchnął siedzącego obok niego bruneta by powiedział kilka zdań.
- Chciałem powiedzieć… - zaciął się na chwilę widząc wchodzącą na salę brunetkę, która zaszczyciła go szerokim uśmiechem na twarzy. - …że zrobię wszystko w mojej mocy, aby dalsza współpraca z klubem, z zawodnikami, z zarządem, przebiegała pomyślnie i była niekończącym się pasmem sukcesów.
Wydukał zdanie, którego uczył się przez cały poranek i oddał głos swojemu koledze z boku. Czuł się zaintrygowany. Obserwował dziewczynę, która usiadła obok jednego z dziennikarzy i nie mógł oderwać od niej wzroku. Było w niej coś nie do opisania. Miał nieodzowne wrażenie, że skądś ją kojarzy, ale w tamtym momencie miał przed oczami tylko jej uśmiech. Radosny, szczery i przez moment skierowany również do niego.
Stwierdził jednak, że musi się skupić na konferencji, która między innymi dotyczyła jego osoby. Nie chciał dać plamy, a chwila nieuwagi i mógł stać się pośmiewiskiem całej społeczności dziennikarskiej Hiszpanii. I nie tylko.

*

Konferencja przebiegła sprawnie i szybko. Nim się spostrzegłam Sof zaciągnęła mnie do wyjścia i nie miałam okazji nawet pozbierać swoich myśli.
Zjadłyśmy lunch na mieście w małej restauracji z tajską kuchnią. Obgadałyśmy mniej więcej jak ma wyglądać moja praca w knajpie Louisa i wróciłyśmy pospiesznie do firmy, bo kończył się czas na przerwę.
Smsowałam z Pat prawie przez całe popołudnie. Plotkowałyśmy o piłkarzach, których miałam okazję dziś podziwiać na konferencji. Nigdy nie interesowałam się sportowcami, a raczej niegrzecznym muzykami z nowojorskich kapel. Ale ten chłopak, był inny. Miał w sobie zadziorne spojrzenie, które przyciągało mnie jak magnes. Chciałam go poznać i wiedziałam, że dzięki Sof mi się to uda. Musiałam jedynie wymyślić jakąś wymówkę, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
Wróciłam wraz z ciotką do mieszkania po siedemnastej. Po drodze kupiłyśmy na wynos coś do zjedzenia i usiadłyśmy wspólnie przed telewizorem.
- Ojciec się odzywał? – zwróciła się do mnie Pat pałaszując pałeczkami chińszczyznę.
- Jeszcze nie. Pewnie myśli, że jestem w mieście… póki co niech tak zostanie.
- Myślisz, że się w końcu nie zorientuje, że coś jest nie tak?
- Jest na szczęście facetem, który często jeździ po świecie i nie może zawracać sobie takim balastem jakim z całą pewnością jest jego własna córka. – westchnęłam. Ciotka postanowiła zmienić szybko niezręczny temat i zaczęła plotkować na temat piłkarzy.
- Robią jakąś imprezę z okazji wygrana ostatniego meczu i mogłabym Was na nią wkręcić. – widać było, że od razu podłapałam temat. – Zadzwonić do kogo trzeba?
- Jakbyś mogła. – uśmiechnęłam się szeroko. – Chciałabym kogoś tu poznać, zaprzyjaźnić się. W końcu mamy zamiar tu trochę pomieszkać. – puściłam oczko Pat.
- Jestem również za! – krzyknęła blondynka. – Mam nadzieję, że będziemy mieć tyle czasu, żeby skoczyć na jakieś sklepy, bo czas trochę odświeżyć garderobę.
- Czytasz w moich myślach!
Ciocia dowiedziała się od bramkarza, że impreza zorganizowana jest wieczorem w posiadłości Sandro na obrzeżach miasta. Oczywiście zgodził się, abyśmy dołączyły do nich i wydawał się być zaskakująco szczery. Do tej pory chodziłam na imprezy tylko i wyłącznie dlatego, że ludzie praktycznie bili się o moje towarzystwo. Może o moje nazwisko, którem miało pojawić się następnego dnia w piśmie, a wiadomo, że nic tak nie robi jak żywa reklama.
Do luksusowych butików nie miałyśmy daleko, bo przecież Sof zamieszkiwała najmodniejszą dzielnicę w całej Barcelonie. Kupiłyśmy parę fatałaszków i wróciłyśmy biedniejsze o kilkaset euro.
Chciałam wyglądać ładnie, bo była minimalna (ale zawsze) szansa, że na imprezie pojawią się Najpiękniejsze Oczy Hiszpanii. Ich właściciel oczarował mnie swoim spojrzeniem na konferencji prasowej i chciałam go za wszelką cenę poznać. Może było to dziwne z mojej strony, bo nie przywykłam do biegania za chłopakami, ale on wydawał mi się inny. Szare, przenikające spojrzenie, zawróciło mi w głowie, a nawet z nim nie rozmawiałam! To dwudziestominutowe zerkanie było niewinną formą podrywu czy oklepaną taktyką, pana Bartry?
Zrobiłam się na bóstwo, bo przecież nie chciałam wyglądać jak milion nieszczęść, a tak się właśnie czułam. Założyłam granatową sukienkę z czarną baskinką i cieliste szpilki. Włosy jedynie podkręciłam, aby wyglądały naturalnie i przede wszystkim zdrowo, a przy makijażu pomogła mi niezawodna Pat. Miała fach w ręku, bo fascynowała się kosmetykami od wczesnego dzieciństwa. To właśnie dzięki niej stałam się jej modelką, twarzą do eksperymentów, ale nie narzekałam. W końcu opanowała sztukę wizażu i mogłam chwalić się prywatną make-up’istką.
Sof postanowiła nas poznać z towarzystwem, w którym się obraca już od jakiegoś czasu, więc wybrała się z nami na imprezę. Ubrała czarną sukienkę wyszywaną połyskującymi ćwiekami i czerwone szpilki. Wyglądała obłędnie i dobrze o tym wiedziała.
Wsiadłyśmy do jej mini coopera i odjechałyśmy spod kamienicy z piskiem opon. Jechałyśmy ciągle plotkując na temat naszego ulubionego tematu, czyli o facetach. Podjechałyśmy samochodem pod wielką bramę, pod którą koczowali paparazzi. Zakryłam się kurtką, bo nie chciałam żeby zrobili mi choć jedno zdjęcie, które mogłoby dotrzeć do mojego ojca. Ktoś otworzył nam wejście i mogłyśmy podjechać na wielką posiadłość. Pod ogromnym domem zaparkowane były same drogie samochody, które lśniły w świetle księżyca.
Wielkie zabytkowe drzwi otworzył kamerdyner i mogłyśmy wejść do środka, gdzie było jeszcze piękniej niż się spodziewałam. Myślałam, że będzie to jakaś młodzieżowa impreza z dużą ilością alkoholu, a zastałam odświętnie ubranych ludzi, facetów w garniturach, kobiety w pięknych sukniach. Czułam się trochę zawiedziona, bo do czegoś takiego byłam przyzwyczajona. Chciałam się zabawić!
Szturchnęłam Pat, która wodziła wzrokiem za coraz to innymi facetami, którzy puszczali jej oczko. Blondynka uśmiechnęła się do mnie i złapała pod rękę.
Sofia witała się z każdym po kolei, czyli widać że była znana i lubiana. Jak na zwykłą asystentkę prezesa obracała się dość swobodnie wśród nie tylko piłkarzy, ale i dyrektorów i innych pracowników klubu. Czuła się jak gospodyni? Może troszeczkę, bo w końcu to całe przyjęcie jak się okazało zorganizował Sandro, prezes. A ona była jego kochanką. Nie wiedziałam tylko czy ktokolwiek o tym wiedział, ale chyba się domyślali. Cały czas była w jego pobliżu i rzucała zalotne spojrzenia. Szczerze powiedziawszy miałam to gdzieś, co robiła, z kim. Nie ważne.
Obserwowałam towarzystwo, które zajęte było rozmową w małych grupkach w przeogromnym holu. Wszyscy się dobrze znali, byli jak jedna wielka rodzina. Nie byłam w stanie policzyć wszystkich gości, bo co chwilę ktoś znikał lub się pojawiał. Ale mogłabym przysiąc, że było ich na oko około trzystu. Jak jedno wielkie wesele.
- Napijecie się czegoś? – podszedł do nas niewysoki brunet o ciemnej, można by nawet powiedzieć latynoskiej urodzie.
- Jasne. – uśmiechnęłam się do niego i podeszłam za nim do baru w kącie sali. – Jestem Florence, a to moja przyjaciółka Patricia.
Brunet uśmiechnął się szeroko i od razu uścisnął nam dłonie.
- Alexis Sánchez. Bardzo mi miło Was poznać, dziewczyny. – uśmiech nie schodził z jego twarzy i to było najbardziej w nim urocze. Byłam minimalnie od niego wyższa, przez moje szpilki, ale za to moja przyjaciółka czuła się przy nim bardzo swobodnie. – Co tu w ogóle robicie? To nudna jak nie wiem co impreza. Jeżeli to w ogóle można nazwać imprezą.
- Jestem siostrzenicą Sof i postanowiłyśmy, że wpadniemy razem z nią.
- Pracujesz jako stażystka u Sandro? – zmrużył oczy.
- Nie, dlaczego?
- Słyszałem dziś o jakiejś dziewczynie, która pracuje z Sof i była na konferencji prasowej. – zaśmiał się, na mój przerażony wyraz twarzy. – Spokojnie, słyszałem same komplementy i jak widać chłopcy mówili prawdę.
- Jak to możliwe, że mnie zauważyli? Było tam mnóstwo ludzi, a siedziałam z boku z ciotką. Nie miałam nawet okazji nikogo poznać.
- Ważne, że wyryłaś im się w pamięci. – tym razem z Patricia śmiała się w najlepsze. Było mi trochę głupio, bo faktycznie plotkowałam na temat piłkarzy, których widziałam na konferencji, ale żeby oni o mnie? Siedziałam za potężnym dziennikarzem i byłam pewna, że jestem przez to niewidzialna. Kilka razy wymieniłam uśmiech z jednym z piłkarzy, ale to wszystko.
- Co dla Was? – zwrócił się do nas przystojny barman. Obdarował mnie szerokim uśmiechem i oparł dłonie o ladę.
- Dla mnie cosmopolitan, a dla Ciebie? – zwróciłam się do Pat, która była bardzo zaangażowana w rozmowę z nowo poznanym kolegą, Alexisem.
- Wódka z sokiem pomarańczowym. – rzuciła przez ramię. Uśmiechnęłam się do barmana, który nie spuszczał ze mnie wzroku. Trochę mnie to wytrącało z równowagi, ale był tak nieziemsko przystojny, że mogłabym siedzieć i wzdychać do jego oczu.
Odebraliśmy swoje drinki i ruszyliśmy w stronę grupki chłopaków okupujących miejsce obok krętych schodów.
- Zobaczcie kogo przyprowadziłem. – Alexis wyprzedził nas i z szerokim uśmiechem na twarzy oparł się o poręcz schodów. – To Patricia i Florence.
- Cześć. – powiedziałam zmieszana na widok tylu ładnych chłopaków ubranych w przepiękne garnitury leżące idealnie na ich dobrze zbudowanych ciałach. Podałam im rękę i z każdym zamieniłam po mniej więcej jednym zdaniu.
- Florence? Bardzo ładne imię. – uśmiechnął się wysoki brunet, którego od razu rozpoznałam. Jak mogłabym nie rozpoznać TYCH oczu? Przeszywające, błyszczące, piękne. Byłam trochę zdezorientowana, ale uścisnęłam jego dłoń i odwzajemniłam uśmiech.
- Dziękuję. Miło mi.
- Jestem Marc.
Dalszą konwersację przerwało nam chrząknięcie chłopaka stojącego obok niego.
- Też chciałbym poznać nową koleżankę, a Ty ją przyciągasz do siebie. – szturchnął go w bok szatyn o kręconych włosach. – Sergi Roberto. Jesteś nie stąd, prawda?
- Po czym poznałeś?
- Masz… co tu dużo mówić: amerykański akcent. – spojrzałam na niego i roześmiałam się głośno. – No mówię poważnie.
- Urodziłam się w Hiszpanii i język hiszpański jest moim ojczystym. Angielski adoptowałam w późniejszym wieku, więc nie wiem czy mogę Twoje słowa uznać za komplement.
- Nie, no. Przepraszam jeżeli Cię uraziłem, Hiszpanko. – puścił mi oczko. – Dopiero teraz jak na Ciebie dłużej patrzę to faktycznie masz w sobie coś hiszpańskiego.
- Serce? – zapytałam zalotnie. Kędzierzawy odpowiedział mi jedynie uśmiechem i podał dłoń. Uścisnęłam ją od razu i dałam okazję Patricii, która aż rwała się by poznać nowych znajomych.
Rozmawialiśmy na różne tematy, ponieważ chłopcy o nas tak naprawdę nic nie wiedzieli i chcieli się dowiedzieć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie.
Oczywiście nie pochwaliłyśmy się tym, że wyrwałyśmy się z domu w Nowym Jorku i zwiałyśmy do mojej ciotki do Barcelony, gdzie chciałyśmy poczuć się wreszcie swobodnie. Skrupulatnie dobierałam swoje słowa i wcisnęłam im bajeczkę o tym, że stęskniłam się za Sof i przez jakiś czas zamierzamy u niej zostać.
- Macie może ochotę iść z nami na after party? – zmrużył oczy Alexis, kierując swoje słowa w moim kierunku.
- Tzn.? Gdzie? – oczywiście chciałam się od razu zgodzić, bo atmosfera w domu Sandro była niezmiernie drętwa i chciałam się zabawić. Ale postanowiłam grać na zwłokę. Przecież nic tak nie działa na facetów jak odrobina tajemniczości, prawda?
- W moim domu. – uśmiechnął się dumnie.
- Co Ty na to, Pat? – zwróciłam się do przyjaciółki.
- Będzie dużo ludzi? – zapytała wyrwana z transu.
- Nasza wesoła gromadka.
- W takim razie idziemy. – blondyna powróciła do rozmowy z Pięknookim, a ja uśmiechnęłam się do Alexisa, który nie krył radości z naszej obecności. Widać było, że w ich męskim towarzystwie brakowało płci przeciwnej, ponieważ byłyśmy rozrywane niczym świeże mięso. Nie miałam nic przeciwko, bo uwielbiałam być w centrum zainteresowania.
Zmyliśmy się z imprezy u Sandro po dwudziestej trzeciej. Nikt podobno nawet nie zauważył zniknięcia ponad dziesięciu piłkarzy i kilku ich towarzyszek. Patricia była bardzo przejęta i ciągle szeptała mi do ucha, że jest zakochana. Co pięć minut w kimś innym! Na szczęście ja zachowałam zdrowy rozsądek. Do czasu.


 *************************************************

Hej! Wreszcie dodałam rozdział drugi. A wszystko dzięki temu, że dokończyłam już dwa ostatnie rozdziały na hermosa--soledad. Jeżeli chodzi o ich publikację to jeszcze na nie chwilkę poczekacie, ale najważniejsze jest to, że mogę się wreszcie zająć tym blogiem. Zdałam sobie sprawę, że pisanie dwóch projektów na raz nie jest możliwe w moim wykonaniu i musiałam dokończyć pierwsze, by zająć się drugim. Co więcej? Mam nadzieję, że podobał się Wam rozdział. Zachęcam do komentowania i wyrażania swoich opinii ;-)
Pozdrawiam i do kolejnego napisania!

8 komentarzy:

  1. Oh i ah! Faktycznie, tak samo jak Florence nie spodziewałabym się, że grupka piłkarzy by o mnie plotkowała. To byłoby czadowe, ale pewnie też trochę wstydliwe.
    Ugh, nie lubię imprez z poważnym towarzystwem. Zbyt drętwo jest, ale fajnie, że uratowali jakoś sytuacje i wybierają się na after party :D
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah i p.s.: zabiję cię, że zaraziłaś mnie Marciem... wyniki tego masz tutaj: http://turn--around.blogspot.com/ :)
      Zapraszam, jeśli masz ochotę ;)
      Buziaki :*

      Usuń
  2. ahhh, After party z chłopakami, nono :D
    Czekam na nowosć :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no całkiem ciekawie się rozkręca. Bardzo dobrze, że uciekli z tej drętwej imprezy, w swoim towarzystwie lepiej się będą bawić.
    Wybacz, że komentarz taki któtki, ale od samego rana atakuje mnie choróbsko.
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Już się boję tego after party :D
    Tu takie niewinne podrywy, a tam to project x chyba będzie XD
    Alexis mnie zaintrygował, jestem ciekawa, co wymyśli.
    Czekam na kolejny!
    PS: Niech ona nie podrywa Sergiego, okej? *-* Bo ja tak go kocham, że zazdrosna jestem i momentalnie przestaję ją lubić. XD Okej, tego PS nie było.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział czekam na after Party :D haha !!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Eii!! Do jakiego czasu?? No..Chcę już wiedzieć :C
    Aww ;d Będzie After Party xD Yeees I like it! :D (to przez Iglesiasa jak go ode mnie zabierze.. NIE NIE ZABIERAJ ŻARTOWAŁAM)
    Pisz szybciutko następne rozdziały :D
    Zapraszam do mnie na coś nowego: http://pero-nunca-hevisto-alguien-como-tu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na 1 rozdział, liczę na wasze opinie :)

    http://milosc-wszystko-przezwyciezy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń