Siedział za długim stołem,
który znajdował się na lekkim podwyższeniu, aby dziennikarze mogli zrobić jak
najlepsze zdjęcie i zadać swoje nudne i wciąż powtarzające się pytania. Był
zdenerwowany, bo nie lubił publicznych wystąpień, ba! Bał się ich. Zawsze stwierdzał,
że do niego należy granie w piłkę, a nie dyskutowanie z dziennikarzami.
Spoglądał nerwowo na
siedzących w kilku rzędach reporterów, kamerzystów, dźwiękowców i dziennikarzy,
czyli wisienkę na torcie.
Miał nieprzyjemne wrażenie,
że zaczyna się pocić i zaczyna nerwowo stukać długopisem o stół. Kolega z
prawej strony szepnął w jego stronę, żeby wziął się w garść, że to tylko
kilkominutowa konferencja.
- Chciałem ogłosić, że Marc
Bartra, Marc Muniesa i Sergi Roberto, obecni tutaj na konferencji prasowej
zostają w naszym klubie, FC Barcelona, na kolejny sezon. Wszelkie możliwe
transfery są wyssane z palca i apelujemy o wypowiadanie się o naszych
piłkarzach w sposób elokwentny i prawdziwy. – zaczął prezes. – Jestem
przekonany, że współpraca z tymi młodymi ludźmi będzie w dalszym stopniu owocna
i przyniesie coraz to większe sukcesy.
Mężczyzna szturchnął
siedzącego obok niego bruneta by powiedział kilka zdań.
- Chciałem powiedzieć… -
zaciął się na chwilę widząc wchodzącą na salę brunetkę, która zaszczyciła go
szerokim uśmiechem na twarzy. - …że zrobię wszystko w mojej mocy, aby dalsza
współpraca z klubem, z zawodnikami, z zarządem, przebiegała pomyślnie i była
niekończącym się pasmem sukcesów.
Wydukał zdanie, którego uczył
się przez cały poranek i oddał głos swojemu koledze z boku. Czuł się
zaintrygowany. Obserwował dziewczynę, która usiadła obok jednego z dziennikarzy
i nie mógł oderwać od niej wzroku. Było w niej coś nie do opisania. Miał
nieodzowne wrażenie, że skądś ją kojarzy, ale w tamtym momencie miał przed
oczami tylko jej uśmiech. Radosny, szczery i przez moment skierowany również do
niego.
Stwierdził jednak, że musi
się skupić na konferencji, która między innymi dotyczyła jego osoby. Nie chciał
dać plamy, a chwila nieuwagi i mógł stać się pośmiewiskiem całej społeczności
dziennikarskiej Hiszpanii. I nie tylko.
*
Konferencja przebiegła
sprawnie i szybko. Nim się spostrzegłam Sof zaciągnęła mnie do wyjścia i nie
miałam okazji nawet pozbierać swoich myśli.
Zjadłyśmy lunch na mieście w
małej restauracji z tajską kuchnią. Obgadałyśmy mniej więcej jak ma wyglądać
moja praca w knajpie Louisa i wróciłyśmy pospiesznie do firmy, bo kończył się
czas na przerwę.
Smsowałam
z Pat prawie przez całe popołudnie. Plotkowałyśmy o piłkarzach, których miałam
okazję dziś podziwiać na konferencji. Nigdy nie interesowałam się sportowcami,
a raczej niegrzecznym muzykami z nowojorskich kapel. Ale ten chłopak, był inny.
Miał w sobie zadziorne spojrzenie, które przyciągało mnie jak magnes. Chciałam
go poznać i wiedziałam, że dzięki Sof mi się to uda. Musiałam jedynie wymyślić
jakąś wymówkę, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
Wróciłam wraz z ciotką do
mieszkania po siedemnastej. Po drodze kupiłyśmy na wynos coś do zjedzenia i
usiadłyśmy wspólnie przed telewizorem.
- Ojciec się odzywał? –
zwróciła się do mnie Pat pałaszując pałeczkami chińszczyznę.
- Jeszcze nie. Pewnie myśli,
że jestem w mieście… póki co niech tak zostanie.
- Myślisz, że się w końcu nie
zorientuje, że coś jest nie tak?
- Jest na szczęście facetem,
który często jeździ po świecie i nie może zawracać sobie takim balastem jakim z
całą pewnością jest jego własna córka. – westchnęłam. Ciotka postanowiła
zmienić szybko niezręczny temat i zaczęła plotkować na temat piłkarzy.
- Robią jakąś imprezę z
okazji wygrana ostatniego meczu i mogłabym Was na nią wkręcić. – widać było, że
od razu podłapałam temat. – Zadzwonić do kogo trzeba?
- Jakbyś mogła. –
uśmiechnęłam się szeroko. – Chciałabym kogoś tu poznać, zaprzyjaźnić się. W
końcu mamy zamiar tu trochę pomieszkać. – puściłam oczko Pat.
- Jestem również za! –
krzyknęła blondynka. – Mam nadzieję, że będziemy mieć tyle czasu, żeby skoczyć
na jakieś sklepy, bo czas trochę odświeżyć garderobę.
- Czytasz w moich myślach!
Ciocia dowiedziała się od
bramkarza, że impreza zorganizowana jest wieczorem w posiadłości Sandro na obrzeżach miasta. Oczywiście zgodził się, abyśmy dołączyły do nich
i wydawał się być zaskakująco szczery. Do tej pory chodziłam na imprezy tylko i
wyłącznie dlatego, że ludzie praktycznie bili się o moje towarzystwo. Może o
moje nazwisko, którem miało pojawić się następnego dnia w piśmie, a wiadomo, że
nic tak nie robi jak żywa reklama.
Do luksusowych butików nie
miałyśmy daleko, bo przecież Sof zamieszkiwała najmodniejszą dzielnicę w całej
Barcelonie. Kupiłyśmy parę fatałaszków i wróciłyśmy biedniejsze o kilkaset
euro.
Chciałam wyglądać ładnie, bo
była minimalna (ale zawsze) szansa, że na imprezie pojawią się Najpiękniejsze Oczy
Hiszpanii. Ich właściciel oczarował mnie swoim spojrzeniem na konferencji
prasowej i chciałam go za wszelką cenę poznać. Może było to dziwne z mojej
strony, bo nie przywykłam do biegania za chłopakami, ale on wydawał mi się
inny. Szare, przenikające spojrzenie, zawróciło mi w głowie, a nawet z nim nie
rozmawiałam! To dwudziestominutowe zerkanie było niewinną formą podrywu czy
oklepaną taktyką, pana Bartry?
Zrobiłam się na bóstwo, bo
przecież nie chciałam wyglądać jak milion nieszczęść, a tak się właśnie czułam.
Założyłam granatową sukienkę z czarną baskinką i cieliste szpilki. Włosy
jedynie podkręciłam, aby wyglądały naturalnie i przede wszystkim zdrowo, a przy
makijażu pomogła mi niezawodna Pat. Miała fach w ręku, bo fascynowała się
kosmetykami od wczesnego dzieciństwa. To właśnie dzięki niej stałam się jej
modelką, twarzą do eksperymentów, ale nie narzekałam. W końcu opanowała sztukę
wizażu i mogłam chwalić się prywatną make-up’istką.
Sof
postanowiła nas poznać z towarzystwem, w którym się obraca już od jakiegoś
czasu, więc wybrała się z nami na imprezę. Ubrała czarną sukienkę wyszywaną
połyskującymi ćwiekami i czerwone szpilki. Wyglądała obłędnie i dobrze o tym
wiedziała.
Wsiadłyśmy
do jej mini coopera i odjechałyśmy spod kamienicy z piskiem opon. Jechałyśmy ciągle
plotkując na temat naszego ulubionego tematu, czyli o facetach. Podjechałyśmy
samochodem pod wielką bramę, pod którą koczowali paparazzi. Zakryłam się
kurtką, bo nie chciałam żeby zrobili mi choć jedno zdjęcie, które mogłoby dotrzeć
do mojego ojca. Ktoś otworzył nam wejście i mogłyśmy podjechać na wielką
posiadłość. Pod ogromnym domem zaparkowane były same drogie samochody, które
lśniły w świetle księżyca.
Wielkie
zabytkowe drzwi otworzył kamerdyner i mogłyśmy wejść do środka, gdzie było
jeszcze piękniej niż się spodziewałam. Myślałam, że będzie to jakaś młodzieżowa
impreza z dużą ilością alkoholu, a zastałam odświętnie ubranych ludzi, facetów
w garniturach, kobiety w pięknych sukniach. Czułam się trochę zawiedziona, bo
do czegoś takiego byłam przyzwyczajona. Chciałam się zabawić!
Szturchnęłam
Pat, która wodziła wzrokiem za coraz to innymi facetami, którzy puszczali jej
oczko. Blondynka uśmiechnęła się do mnie i złapała pod rękę.
Sofia
witała się z każdym po kolei, czyli widać że była znana i lubiana. Jak na
zwykłą asystentkę prezesa obracała się dość swobodnie wśród nie tylko piłkarzy,
ale i dyrektorów i innych pracowników klubu. Czuła się jak gospodyni? Może
troszeczkę, bo w końcu to całe przyjęcie jak się okazało zorganizował Sandro,
prezes. A ona była jego kochanką. Nie wiedziałam tylko czy ktokolwiek o tym
wiedział, ale chyba się domyślali. Cały czas była w jego pobliżu i rzucała
zalotne spojrzenia. Szczerze powiedziawszy miałam to gdzieś, co robiła, z kim.
Nie ważne.
Obserwowałam
towarzystwo, które zajęte było rozmową w małych grupkach w przeogromnym holu.
Wszyscy się dobrze znali, byli jak jedna wielka rodzina. Nie byłam w stanie
policzyć wszystkich gości, bo co chwilę ktoś znikał lub się pojawiał. Ale
mogłabym przysiąc, że było ich na oko około trzystu. Jak jedno wielkie wesele.
-
Napijecie się czegoś? – podszedł do nas niewysoki brunet o ciemnej, można by
nawet powiedzieć latynoskiej urodzie.
-
Jasne. – uśmiechnęłam się do niego i podeszłam za nim do baru w kącie sali. –
Jestem Florence, a to moja przyjaciółka Patricia.
Brunet
uśmiechnął się szeroko i od razu uścisnął nam dłonie.
-
Alexis Sánchez. Bardzo mi miło Was poznać, dziewczyny. – uśmiech nie schodził z
jego twarzy i to było najbardziej w nim urocze. Byłam minimalnie od niego
wyższa, przez moje szpilki, ale za to moja przyjaciółka czuła się przy nim
bardzo swobodnie. – Co tu w ogóle robicie? To nudna jak nie wiem co impreza.
Jeżeli to w ogóle można nazwać imprezą.
-
Jestem siostrzenicą Sof i postanowiłyśmy, że wpadniemy razem z nią.
-
Pracujesz jako stażystka u Sandro? – zmrużył oczy.
-
Nie, dlaczego?
-
Słyszałem dziś o jakiejś dziewczynie, która pracuje z Sof i była na konferencji
prasowej. – zaśmiał się, na mój przerażony wyraz twarzy. – Spokojnie, słyszałem
same komplementy i jak widać chłopcy mówili prawdę.
-
Jak to możliwe, że mnie zauważyli? Było tam mnóstwo ludzi, a siedziałam z boku
z ciotką. Nie miałam nawet okazji nikogo poznać.
-
Ważne, że wyryłaś im się w pamięci. – tym razem z Patricia śmiała się w
najlepsze. Było mi trochę głupio, bo faktycznie plotkowałam na temat piłkarzy,
których widziałam na konferencji, ale żeby oni o mnie? Siedziałam za potężnym dziennikarzem
i byłam pewna, że jestem przez to niewidzialna. Kilka razy wymieniłam uśmiech z
jednym z piłkarzy, ale to wszystko.
-
Co dla Was? – zwrócił się do nas przystojny barman. Obdarował mnie szerokim uśmiechem
i oparł dłonie o ladę.
-
Dla mnie cosmopolitan, a dla Ciebie? – zwróciłam się do Pat, która była bardzo
zaangażowana w rozmowę z nowo poznanym kolegą, Alexisem.
-
Wódka z sokiem pomarańczowym. – rzuciła przez ramię. Uśmiechnęłam się do
barmana, który nie spuszczał ze mnie wzroku. Trochę mnie to wytrącało z
równowagi, ale był tak nieziemsko przystojny, że mogłabym siedzieć i wzdychać
do jego oczu.
Odebraliśmy
swoje drinki i ruszyliśmy w stronę grupki chłopaków okupujących miejsce obok
krętych schodów.
-
Zobaczcie kogo przyprowadziłem. – Alexis wyprzedził nas i z szerokim uśmiechem
na twarzy oparł się o poręcz schodów. – To Patricia i Florence.
-
Cześć. – powiedziałam zmieszana na widok tylu ładnych chłopaków ubranych w
przepiękne garnitury leżące idealnie na ich dobrze zbudowanych ciałach. Podałam
im rękę i z każdym zamieniłam po mniej więcej jednym zdaniu.
-
Florence? Bardzo ładne imię. – uśmiechnął się wysoki brunet, którego od razu
rozpoznałam. Jak mogłabym nie rozpoznać TYCH oczu? Przeszywające, błyszczące,
piękne. Byłam trochę zdezorientowana, ale uścisnęłam jego dłoń i odwzajemniłam
uśmiech.
-
Dziękuję. Miło mi.
-
Jestem Marc.
Dalszą
konwersację przerwało nam chrząknięcie chłopaka stojącego obok niego.
-
Też chciałbym poznać nową koleżankę, a Ty ją przyciągasz do siebie. –
szturchnął go w bok szatyn o kręconych włosach. – Sergi Roberto. Jesteś nie stąd,
prawda?
-
Po czym poznałeś?
-
Masz… co tu dużo mówić: amerykański akcent. – spojrzałam na niego i roześmiałam
się głośno. – No mówię poważnie.
-
Urodziłam się w Hiszpanii i język hiszpański jest moim ojczystym. Angielski
adoptowałam w późniejszym wieku, więc nie wiem czy mogę Twoje słowa uznać za
komplement.
-
Nie, no. Przepraszam jeżeli Cię uraziłem, Hiszpanko. – puścił mi oczko. –
Dopiero teraz jak na Ciebie dłużej patrzę to faktycznie masz w sobie coś
hiszpańskiego.
-
Serce? – zapytałam zalotnie. Kędzierzawy odpowiedział mi jedynie uśmiechem i
podał dłoń. Uścisnęłam ją od razu i dałam okazję Patricii, która aż rwała się
by poznać nowych znajomych.
Rozmawialiśmy
na różne tematy, ponieważ chłopcy o nas tak naprawdę nic nie wiedzieli i
chcieli się dowiedzieć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie.
Oczywiście
nie pochwaliłyśmy się tym, że wyrwałyśmy się z domu w Nowym Jorku i zwiałyśmy
do mojej ciotki do Barcelony, gdzie chciałyśmy poczuć się wreszcie swobodnie.
Skrupulatnie dobierałam swoje słowa i wcisnęłam im bajeczkę o tym, że
stęskniłam się za Sof i przez jakiś czas zamierzamy u niej zostać.
-
Macie może ochotę iść z nami na after party? – zmrużył oczy Alexis, kierując
swoje słowa w moim kierunku.
-
Tzn.? Gdzie? – oczywiście chciałam się od razu zgodzić, bo atmosfera w domu
Sandro była niezmiernie drętwa i chciałam się zabawić. Ale postanowiłam grać na
zwłokę. Przecież nic tak nie działa na facetów jak odrobina tajemniczości,
prawda?
-
W moim domu. – uśmiechnął się dumnie.
-
Co Ty na to, Pat? – zwróciłam się do przyjaciółki.
-
Będzie dużo ludzi? – zapytała wyrwana z transu.
-
Nasza wesoła gromadka.
-
W takim razie idziemy. – blondyna powróciła do rozmowy z Pięknookim, a ja
uśmiechnęłam się do Alexisa, który nie krył radości z naszej obecności. Widać
było, że w ich męskim towarzystwie brakowało płci przeciwnej, ponieważ byłyśmy
rozrywane niczym świeże mięso. Nie miałam nic przeciwko, bo uwielbiałam być w
centrum zainteresowania.
Zmyliśmy
się z imprezy u Sandro po dwudziestej trzeciej. Nikt podobno nawet nie zauważył
zniknięcia ponad dziesięciu piłkarzy i kilku ich towarzyszek. Patricia była
bardzo przejęta i ciągle szeptała mi do ucha, że jest zakochana. Co pięć minut
w kimś innym! Na szczęście ja zachowałam zdrowy rozsądek. Do czasu.
*************************************************
Hej! Wreszcie dodałam rozdział drugi. A wszystko dzięki temu, że dokończyłam już dwa ostatnie rozdziały na hermosa--soledad. Jeżeli chodzi o ich publikację to jeszcze na nie chwilkę poczekacie, ale najważniejsze jest to, że mogę się wreszcie zająć tym blogiem. Zdałam sobie sprawę, że pisanie dwóch projektów na raz nie jest możliwe w moim wykonaniu i musiałam dokończyć pierwsze, by zająć się drugim. Co więcej? Mam nadzieję, że podobał się Wam rozdział. Zachęcam do komentowania i wyrażania swoich opinii ;-)
Pozdrawiam i do kolejnego napisania!
Oh i ah! Faktycznie, tak samo jak Florence nie spodziewałabym się, że grupka piłkarzy by o mnie plotkowała. To byłoby czadowe, ale pewnie też trochę wstydliwe.
OdpowiedzUsuńUgh, nie lubię imprez z poważnym towarzystwem. Zbyt drętwo jest, ale fajnie, że uratowali jakoś sytuacje i wybierają się na after party :D
Czekam na nowość :*
Ah i p.s.: zabiję cię, że zaraziłaś mnie Marciem... wyniki tego masz tutaj: http://turn--around.blogspot.com/ :)
UsuńZapraszam, jeśli masz ochotę ;)
Buziaki :*
ahhh, After party z chłopakami, nono :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nowosć :D
No, no całkiem ciekawie się rozkręca. Bardzo dobrze, że uciekli z tej drętwej imprezy, w swoim towarzystwie lepiej się będą bawić.
OdpowiedzUsuńWybacz, że komentarz taki któtki, ale od samego rana atakuje mnie choróbsko.
Czekam na kolejny!
Już się boję tego after party :D
OdpowiedzUsuńTu takie niewinne podrywy, a tam to project x chyba będzie XD
Alexis mnie zaintrygował, jestem ciekawa, co wymyśli.
Czekam na kolejny!
PS: Niech ona nie podrywa Sergiego, okej? *-* Bo ja tak go kocham, że zazdrosna jestem i momentalnie przestaję ją lubić. XD Okej, tego PS nie było.
Pozdrawiam!
świetny rozdział czekam na after Party :D haha !!!
OdpowiedzUsuńEii!! Do jakiego czasu?? No..Chcę już wiedzieć :C
OdpowiedzUsuńAww ;d Będzie After Party xD Yeees I like it! :D (to przez Iglesiasa jak go ode mnie zabierze.. NIE NIE ZABIERAJ ŻARTOWAŁAM)
Pisz szybciutko następne rozdziały :D
Zapraszam do mnie na coś nowego: http://pero-nunca-hevisto-alguien-como-tu.blogspot.com/
Zapraszam na 1 rozdział, liczę na wasze opinie :)
OdpowiedzUsuńhttp://milosc-wszystko-przezwyciezy.blogspot.com/