W
tłumie zamożnych gości znalazłam Sof. Była w swoim żywiole i mogłabym przysiąc,
że była trochę zdenerwowana tym, że przerwałam jej wymianę zdań z zastępcą
Sandro. Szepnęłam jej na ucho, że wybieram się z chłopakami na inną imprezę.
Ciotka machnęła jedynie ręką i dała mi błogosławieństwo na dobrą (lepszą)
zabawę.
Złapałam
Patricię pod rękę i wyszłyśmy tylnym wyjściem w towarzystwie Alexisa. Jak się
okazało miał malutkie porsche, które mogło pomieścić tylko dwie osoby.
Stwierdziłam, że mogę ich zostawić i wsiadłam do samochodu Bartry. Było
znacznie większe, terenowe i białe. Na litość boską, po co mu białe auto?
Próbowałam nie myśleć o jego cacku, tylko o właścicielu, który raczył mnie
rozmową.
-
Macie teraz przerwę międzysemestralną? – zagaił po chwili ciszy.
-
W zasadzie tak, ale po tej przerwie nie zamierzam wracać na studia. –
westchnęłam co wychwycił od razu mój rozmówca. – Chcę zostać tu na stałe.
-
Doprawdy? – rzucił mi krótkie spojrzenie. – Stało się coś?
-
Nie, nie. – skłamałam od razu. – Chcę po prostu zmiany. Zbyt dużo czasu
spędziłam w Nowym Jorku i musiałam zmienić klimat.
-
Czuję, że nie mówisz do końca całej prawdy. – zmrużył oczy.
-
Chyba nie znamy się na tyle długo, bym chwaliła się swoim życiem prywatnym. –
uśmiechnęłam się delikatnie, na co Marc podniósł jeden kącik ust do góry.
-
Masz rację, przepraszam.
Droga
minęła nam dosyć szybko, a to za sprawą Marc’a, któremu praktycznie nie
zamykała się buzia. Mimo, że ja nie spowiadałam mu się ze swojego życia, on
paplał jakbyśmy znali się całe życie. Zaparkował samochód na posiadłości
Alexisa i otworzył przede mną drzwi do jego domu.
W
środku było już sporo ludzi. Alexis stał w towarzystwie mojej przyjaciółki i na
nasz widok pomachał do mnie radośnie.
-
Boli mnie żołądek. – odparła Patricia na widok kieliszka martini, który
podsunął jej pod nos Alexis.
-
Wszystko ok? – zwróciłam się do niej. Blondynka kiwnęła głową i wskazała na
szklankę wody, którą trzymała w dłoni. Wiedziałam dobrze, że była wkurzona, bo
nie potrafiła bawić się bez alkoholu. Popijała wodę mineralną i obserwowała jak
reszta bawi się świetnie.
Odebrałam
od Marc’a kieliszek szampana i z uśmiechem na twarzy udałam się za nim na
kanapę. Nie wiem dlaczego tak mnie do niego ciągło. Poznałam go dzisiejszego
ranka, a miałam wrażenie jakbym już go znała od lat.
Wokół
nas tańczyli ludzie, pili, wznosili toasty, śmiali się i krzyczeli.
Obserwowałam ich, choć wolałam skupiać swoją uwagę na wysokim brunecie, który
siedział na kanapie obok mnie i streszczał mi ostatni mecz na Camp Nou.
-
Mam dla Was niespodziankę! – krzyknął jeden z piłkarzy, który dopiero co wszedł
do domu Alexisa. Trzymał w ręku wielki talerz, na którym poukładane były
smakowicie wyglądające kawałki ciasta czekoladowego. – Coś słodkiego z okazji
moich urodzin!
Śpiewaniu
„sto lat” nie było końca. Mimo, że go nie znałam złożyłam mu najszczersze
życzenia urodzinowe i uścisnęłam mocno. Ciasto było naprawdę pyszne i nie
wierzyłam w zapewnienia solenizanta, że to właśnie on je upiekł. Smakowało
jakby włożono do niego całe serce. Pamiętam ten smak z dzieciństwa i wizyt u
babci w Sewilli.
Kilka
piosenek później i wypiciu kilku kieliszków wina poczułam dziwne ciepło. Radość
pojawiała się stopniowo.
*
Obudziłam
się w nieznanym mi pokoju. Podniosłam się na łokciach, ale momentalnie opadłam
bezsilnie na łóżko łapiąc się przy tym za głowę. Musiałam przez chwilę leżeć
nieruchomo, bo nasiliły się zawroty i mdłości, ale po chwili mogłam się
podnieść. Kosztowało mnie to wiele trudu, ale rozejrzałam się dookoła i dalej
nie mogłam sobie przypomnieć gdzie i co ja tutaj właściwie robię.
Na
szafce obok łóżka stała butelka wody mineralnej, tak jakby ktoś dokładnie
wiedział, że właśnie jej potrzebowałam najbardziej na świecie. Czułam straszne
pragnienie i po wypiciu kilku łyków wody poczułam się odrobinę lepiej.
Byłam
w swoim ubraniu, buty stały obok łóżka, więc nie spędziłam tej nocy z kimś.
Poczułam mimowolną ulgę. Odszukałam wzrokiem kopertówkę, w której miałam
telefon komórkowy. Godzina 12:45. Miałam wysłać sms do Louisa, kiedy mogę z nim
porozmawiać odnośnie mojej nowej pracy. Przeklęłam pod nosem i schowałam telefon
z powrotem w torebce.
Wsunęłam
szpilki na stopy i otworzyłam drzwi. Znajdowałam się na piętrze domu Alexisa.
To właśnie tutaj w nocy odbyła się impreza. Pamiętałam, że bawiłam się
świetnie, ale w pewnym momencie straciłam poczucie czasu. Nie pamiętałam jak
znalazłam się w łóżku, nie pamiętałam drogi po schodach, niczego. W każdym bądź
razie ktoś musiał mnie do niego jakoś dostarczyć i musiałam dowiedzieć się tego
jak najszybciej.
W
salonie na parterze znajdowało się istne pobojowisko. Butelki po piwie i innych
używkach walały się po podłodze. Poprzewracane lampy, szklany stolik rozbity w
drobny mak.
W
kuchni, która znajdowała się tuż za nim odnalazłam Pat wesoło gaworzącą z panem
tego domu.
-
Hej… - jęknęłam czując ból gardła.
-
Jest nasza gwiazdeczka. – blondynka zerwała się z miejsca i widząc grymas na
mojej twarzy zaprowadziła mnie do kuchennej wyspy i krzesła, które stało z
jednej strony. – jak się czujesz?
-
Fatalnie. – momentalnie złapałam się za głowę.
-
Masz to powinno Ci pomóc. – Alexis rzucił mi paczkę tabletek przeciwbólowych i
butelkę wody. Zażyłam jedną pastylkę i popiłam ją dużą ilością płynu. Oparłam
się o blat i jęknęłam głośno.
-
Nawet nie wiesz jak Ci współczuję. Musisz mieć strasznego kaca. – uśmiechnęła
się zachęcająco Pat.
-
Nawet nie masz pojęcia jakiego wielkiego. Chyba nigdy w życiu nie przeżyłam
czegoś podobnego.
-
Czyli pamiętasz co wydarzyło się wczoraj wieczorem? – pokiwałam jedynie głową i
oparłam głowę o rękę. – Niczego? Nawet Thiago, który nago tańczył na stole w salonie?
Pękła szyba i cały się pokaleczył?
-
Nie…
-
Jak zawoziliśmy go na pogotowie? Założyli mu kilka szwów…
-
Niczego takiego nie pamiętam. Nawet nie wiem kim jest Thiago.
-
A wyprawę na miasto? Jak tańczyłaś razem z Sergim w fontannie? Jak krzyczałaś
na jakiegoś chłopaka, że wygląda jak ciota, bo miał różową koszulkę?
-
Co zrobiłam? – zasłoniłam usta dłońmi. – Żartujecie?
-
Później jak przyssałaś się do Marc’a i nie mogliśmy Was od siebie odciągnąć? –
westchnęła blondynka. Spojrzałam na nią przerażona i momentalnie zrobiło mi się
głupio. – Nie przejmuj się. Byliście nawaleni w trzy dupy.
-
A nawet gorzej. – dodał Alexis. – Pamiętasz ciasto od Thiago?
-
To właśnie ten Thiago od stolika? – piłkarz przytaknął. – Pamiętam jak wszyscy
mu śpiewali „sto lat”, bo przyniósł jakieś ciasto urodzinowe.
-
To było ciasto z niespodzianką. Bolał mnie żołądek i nawet nie myślałam o
próbowaniu, a widząc Was wszystkich później… miałam naprawdę niezły ubaw.
-
Jak to z niespodzianką? – spojrzałam na nią z jeszcze większym przerażeniem.
-
Z jakimś zielskiem. Bawiliście się naprawdę przednio, a gdyby nie Alexis, który
postanowił zachować trzeźwość to chyba bym Was nie upilnowała sama.
-
Było aż tak źle?
Moi
rozmówcy wymienili się spojrzeniami i zaśmiali się głośno.
*Kac
Barcelona, czyli noc pełna wrażeń oczyma Pat*
Wieczór
rozpoczął się od szampana, który lał się strumieniami. Weszłam do towarzystwa
dzięki Alexisowi i jego uprzejmość. A może zalotnemu uśmieszkowi Flo?
Usiadłam
na kanapie w kącie wielkiego salonu i obserwowałam wszystkich. Byłam już trochę
podchmielona po popijaniu drinków na pierwszej imprezie i trochę kręciło mi się
w głowie, ale nie dawałam tego po sobie znać.
-
Mam dla Was niespodziankę! – krzyknął jeden z piłkarzy, który dopiero co wszedł
do środka. Był bardzo przystojny, uśmiechnięty i trzymał w dłoniach
wielki talerz z kawałkami jakiegoś ciasta. – Coś słodkiego z okazji moich
urodzin!
Wszyscy
śpiewali „sto lat” i ściskali solenizanta. Wymieniłam się z nim uśmiechem i
postanowiłam złożyć życzenia.
-
Wszystkiego najlepszego! – próbowałam przekrzyczeć muzykę.
-
Dziękuję! – uśmiechnął się szeroko.
-
Jestem Patricia. Przyszłam z Alexisem.
-
Jestem Thiago. Jak się bawisz? – uśmiechnął się promiennie.
-
O wiele lepiej niż na wcześniejszej imprezie. – rzuciłam zalotne spojrzenie.
-
Poczęstujesz się? – wskazał na tacę z ciastem.
-
Dziękuję, na pewno jest pyszne, ale boli mnie żołądek.
Mulat
uśmiechnął się i usiadł obok mnie. Wspólnie obserwowaliśmy tańczących ludzi i
plotkowaliśmy na ich temat. Dzięki niemu wiedziałam mniej więcej cokolwiek o
każdym z nich.
-
Znasz ją? – piłkarz wskazał na Florence.
-
Tak, to moja przyjaciółka.
-
Skądś ją kojarzę.
Zaśmiałam
się i wymijająco uniknęłam odpowiedzi. Zdjęcia Flo czasami pojawiały się w mediach
za sprawą jej bogatego ojca. Wszyscy myśleli, że skoro śpi na dolarach to
prawdopodobnie jest bardzo podobna do Paris Hilton i często śledzili jej poczynania
w celu złapania jakiejś pikantnej fotki. Flo nie była jednak taka. Miała swoje
odchyły, nie powiem że nie, ale potrafiła się zachować i uniknąć rozgłosu. Przyjechałyśmy
do Barcelony, żeby uniknąć tego całego szumu i wreszcie czuć się anonimowo. Nie
mogłam pozwolić na to by ktokolwiek dowiedział się o nas.
-
Może ją spotkałeś u was w klubie. Jest siostrzenicą Sofii, więc prawdopodobnie
tam była i to nie raz.
Wiedziałam
dobrze, że Flo była tam po raz pierwszy i bardzo jej się spodobało. Nie umiałam
jednak wymyślić na szybko innej wymówki.
-
Pewnie masz rację. – stuknęliśmy się kieliszkami. – Pozwól, że Cię na chwilę zostawię,
ale idę się przywitać z resztą.
Uśmiechnęłam
się i podążałam za nim wzrokiem. Był naprawdę przystojny i wysportowany. Tyłek
też niczego sobie.
-
Z czego się tak cieszysz? – zaśmiała się Flo i usiadła obok mnie.
-
To chyba ja powinnam o to zapytać. – spojrzałam na nią badawczo. Miała szeroki
uśmiech na twarzy i nieco poszerzone źrenice. – Co brałaś?
Moja
przeszłość i mocne przeżycia, pobyt na odwyku i inne tego typu bzdety,
wyczuliły mnie nawet na minimalną ilość narkotyków.
-
Nic. – zaprzeczyła od razu. Podrygiwała w takt piosenki Pitbulla i posyłała
szerokie uśmiechy Bartrze, który stał naprzeciwko salonu.
-
Florence, powiedz mi dokładnie co wzięłaś. Nigdy się tak nie zachowujesz. –
złapałam ją za nadgarstek.
-
Dobrze się bawię!
-
Właśnie widzę.
Zmarszczyłam
brwi i próbowałam pozbierać do siebie fakty. Doszłam do wniosku, że ciasto musiało
być tego główną przyczyną, bo reszta również zachowywała się jakby była na haju
i to wielkim.
Tańce,
hulanki, swawole. Wszyscy tańczyli, śpiewali, krzyczeli i wygłupiali się.
Miałam z nich ubaw, bo patrzyłam na to wszystko trzeźwo. Z drugiej strony
czułam się jednak odpowiedzialna za tą bandę oszołomów. Nie darowałabym sobie,
gdyby komukolwiek się coś stało, a prawdopodobnie tylko ja w tym towarzystwie
byłam na tyle trzeźwa by nad nimi zapanować. Co ja mówię! Nie dało się nad nimi
zapanować.
Flo
dorwała Marc’a, albo na odwrót i całowali się w kącie salonu. Musiałam mieć na
nich oko, żeby nie byli zażenowani następnego dnia, ale z drugiej strony
zobaczyłam rozbierającego się Thiago.
-
Co robisz? – krzyknęłam i próbowałam założyć z powrotem na niego koszulę. Na
daremnie. Zdjął spodnie, bokserki i wskoczył na szklany stolik po środku.
Wykonywał dość wyuzdany taniec, ale nikogo to jakoś wielce nie dziwiło.
Dziewczyny piszczały, a faceci dopingowali golasa w swoim tańcu.
-
Thiago złaź natychmiast! – krzyknął Alexis, który wyglądał na trzeźwego, albo
tylko stwarzał takie pozory.
-
Wiesz co było w tym cieście? – złapałam go za ramiona i próbowałam zmusić by na
mnie spojrzał.
-
Ciasto z niespodzianką. Zawsze jest na imprezie. Nie przejmuj się. – uśmiechnął
się i wrócił do Thiago, którego próbował okryć kocem.
-
Jak mam się nie przejmować? Moja przyjaciółka zachowuje się jak nigdy w życiu i
nie wiem co mam zrobić!
-
To im przejdzie. Daj im kilka godzin dobrej zabawy.
Wtem
rozniósł się przeraźliwy trzask. Stolik, na którym tańczył rozebrany Thiago
rozsypał się w drobny mak. Piłkarz leżał na kawałkach szkła i jęczał z bólu.
Krzyknęłam
z przerażenia i podbiegłam natychmiast do półprzytomnego chłopaka. Reszta nawet
nie zwróciła na niego uwagi. Miał zakrwawione nogi i klatkę piersiową.
Alexis
zadzwonił po pogotowie, ja w między czasie próbowałam naciągnąć na jego nogi
dżinsy. Czułam się jak pieprzony samarytanin, albo matka tych rozpieszczonych
bachorów. Niby nie musiałam się nimi przejmować, ale nie mogłam zostawić Thiago
w tym syfie. Gdyby szkło dostało się do jego oka, albo stałoby się coś jeszcze
gorszego to miałabym go na sumieniu. Jego samego i jego karierę.
Po
powrocie ze szpitala, gdzie na tyłku piłkarza założono kilka szwów, a jego
samego zostawiono na obserwacji, w domu zastałam istne pobojowisko. Większość
wyszła. Od jakiegoś chłopaka dowiedziałam się, że poszli zaszaleć na miasto.
Byłam
dosłownie przerażona. Nie znalazłam nigdzie Florence, którą miałam pilnować.
Złapałam zszokowanego Alexisa i razem wybiegliśmy na zewnątrz. Pytaliśmy
ludzie, czy nie widzieli grupki pijanych ludzi. Kilkoro chciało nas pozwać,
jeszcze inni gonili, cyrk na kółkach.
Bandę
pijaków znaleźliśmy na pobliskim Plaça Catalunya. Szaleli w jednej z fontann i
minęło sporo czasu nim nad nimi zapanowaliśmy. Flo tańczyła w wodzie z Sergim,
inni próbowali wspiąć się na posąg, który stał dokładnie po środku fontanny.
Złapałam przyjaciółkę za ramiona i wyciągnęłam z wody. Była przemoczona,
zmarznięta i wystraszona. Jak szybko potrafiła zmienić nastrój: z radości w
przerażenie.
Marc,
który trzymał się za głowę wyglądał na tyle trzeźwego, by złapać ją i
przerzucić przez ramię. Alexis zajął się resztą, a ja pilnowałam piłkarza, by
doniósł Flo do domu piłkarza. Położył ją w łóżku na piętrze i okrył kołdrą.
Byłam
niemiłosiernie wkurzona, ale nie mogłam się na nią gniewać. Zjadła do
paskudztwo i nie panowała nad sobą. Tak samo jak reszta. Nigdy więcej takich
imprez! Chyba, że po moim trupie.
*
W
pierwszym momencie myślałam, że Patrcia to sobie wymyśliła. Kiedy jednak z
czasem przypominały mi się pewne urywki z zeszłego wieczoru, myślałam że spalę
się ze wstydu. Co za koszmar.
*************************************************
Pierwsza? o.O uhhuuhhu xD
OdpowiedzUsuńSporo się działo na tych urodzinach hahah jak u nich zawsze tak na imprezach to MOTHER OF GOD Boże widzisz i nie grzmisz!
Dobrze, że Patricia tego tortu nie zjadła i Alexis... Bo nie wiem jakby się to skończyło.
Pisz dalej :)
eee, gadasz głupoty. Fajny rozdział :D haha, zabawa po pachy! Ciasto z niespodzianką, głupi Thiago xd
OdpowiedzUsuńteraz niech cierpi z tymi szwami na tyłku xDD
Kac gigant zaatakował Florence, a co z Marciem? :D
Czekam na nowość :*
ee tam, rozdział jest świetny :)
OdpowiedzUsuńnajlepszy to był Thiago;D
czekam na nexta <3
nowość na:
marii-manchesterutdstory.blogspot.com
Czyste szalenstwo!! Nie wierze, ze flo byla taka jaka byla. W zyciu bym nie wybaczyla za ten tort z niespodzianka.
OdpowiedzUsuńAle za malo marca! Musisz to nadrobic w kolejnym rozdziale :D
Buzki :*
http://call-me-chelsea.blogspot.com/ Zapraszam na ostatni rozdział opowiadania :)
Usuń