Siedziałam
za stołem z założonymi na piersiach w krzyż rękoma. Byłam strasznie oburzona
opowieścią Patricii, ale stwierdziłam jednoznacznie, że blondynka lubi
koloryzować. Najwyraźniej i w tym przypadku poniosła ją fantazja. Lub
przynajmniej chciałam w to wierzyć.
Kac
jednak był autentyczny i prawdopodobnie wypiłam całe zasoby wody pana Alexisa.
Nie był na to na mnie zły, był raczej zajęty obliczaniem strat jakie poniósł
zeszłej nocy. Szklany stolik rozbił się w drobny mak, a nie był on zakupiony w
typowej ikei, ale w czymś o wiele bardziej wyszukanym. Widać było, że zadbał o
każdy, nawet najmniejszy szczegół w swoim domu i o niego najnormalniej na
świecie dbał. Był przyzwyczajony do organizowania przeróżnych imprez, jak sam
powiedział, ale nie do demolki i tony śmieci, które musiał wynieść w
plastikowych torbach. Pomogłam mu, mimo bólu głowy i ogólnego złego
samopoczucia. Patricia zajęła się zmywaniem brudnych talerzy, my natomiast
zbieraniem pustych butelek po przeróżnych alkoholach.
-
Serio, nie musicie mi pomagać. Dam sobie sam radę. – po raz kolejny wyrwał mi z
rąk pustą butelkę po martini.
-
Daj spokój. Uczestniczyłyśmy w tej masakrze i poniesiemy częściową
odpowiedzialność. Powiedz ile mamy Ci oddać pieniędzy, bo chyba w kuchni będzie
trzeba na nowo pomalować ściany. – odłożyłam z boku kolejny worek na śmieci i
spojrzałam wyczekująco na Chilijczyka, który nie krył rozbawienia.
-
Żartujesz?
-
Absolutnie nie. Wiem, że wszyscy się zmyli i prawdopodobnie nigdy nie
wyegzekwujesz od nich pieniędzy. Ale my zostałyśmy, korzystałyśmy z Twoich
pokoi i chcemy Ci pomóc.
-
Nie potrzebuję przecież pieniędzy, Florence. Przecież te świry już
niejednokrotnie rozsadziły mój dom prawie w powietrze. Przestałem to nawet
liczyć! Nie wezmę od Was żadnych pieniędzy, a to że tutaj nocowałyście tylko mi
schlebia. – uśmiechnął się szeroko. – Zamówiłem dla nas coś do jedzenia.
-
Super, bo umieram z głodu.
Dokończyliśmy
sprzątanie w ciszy. Słyszałam jedynie co chwilę nucącą Pat, która dalej
krzątała się w kuchni piłkarza.
-
Flo, telefon! – krzyknęła. Wyminęłam Alexisa, który o mało nie upuścił szklanej
misy i wbiegłam do kuchni.
Spojrzałam
na wyświetlacz swojej komórki i dostrzegłam nieznajomy numer.
-
Halo? – zmrużyłam oczy i oparłam się o wysepkę kuchenną na środku kuchni.
-
Florence? Mówi Lou, sąsiad, kojarzysz? – mimowolnie podniosłam kąciki ust do
góry.
-
Jasne, że tak. Szefie! – na moje słowa Pat podniosła wzrok i z miną obrażonej
na cały świat wróciła do mycia naczyń. – Stało się coś?
-
Mieliśmy się skontaktować jeśli chodzi o to kiedy zaczniesz pracę.
-
Tak, tak. Miałam do Ciebie dzwonić wczoraj wieczorem, ale miałam małe
zamieszanie.
-
Nie przejmuj się. – usłyszałam cichy śmiech. – Milena, moja kelnerka od jutra
idzie na urlop i jak Ci mówiłem, możesz zająć tymczasowo jej miejsce. Sezon powoli
się zaczyna, ludzi jest coraz więcej i każda para rąk do pracy jest na wagę
złota.
-
Czyli jest możliwość, że przyjmiesz do pracy moją przyjaciółkę Pat?
-
W tym momencie nie, ale po Wielkanocy będę mieć jedną posadę wolną.
-
To kiedy mogę zacząć? – Lou był bardzo pozytywną postacią. Dobrze wychowany,
subtelny i niezmiernie towarzyski, z tego co zdążyłam zauważyć po jednym naszym
spotkaniu w jego knajpie.
-
Przyjdź dziś koło piątej do knajpy. Poznasz naszą załogę i cały lokal. Ok? –
odpowiedziałam mu, że przyjdę na pewno. Dał mi szansę i musiałam ją dobrze
wykorzystać. Choćby z racji tego, że we mnie uwierzył, a chyba nie znałam
osoby, która przyjęłaby kogoś do racy bez CV, i doświadczenia. Ok, znajomości się
przydają w każdym aspekcie życia, ale chciałam mu pokazać, że jestem dobrym
pracownikiem.
-
Dzwonił Lou? – kiwnęłam jedynie głową w odpowiedzi, kiedy schowałam telefon do
kieszeni. – Kiedy zaczynasz? – spytała Pat.
-
Dziś mam przyjść i się rozglądnąć. Poznać ludzi z którymi mam pracować i
ogólnie zaznajomić się z knajpą. A… mówił, że po Wielkanocy możesz się pytać o
pracę.
Dokończyłam
sprzątanie w salonie i odpowiadałam na nurtujące pytania Alexisa. Był czasami
zbyt wścibski, co uznałam za mieszanie się w nieswoje sprawy, zwłaszcza, że
chodziło o moje życie w Nowym Jorku. Ileż razy można opowiadać o jednym i tym
samym?
-
Wszystko wydaje się być na swoim miejscu. Powinnyśmy się już zbierać. –
zwróciłam się do Pat, która w dalszym stopniu delektowała się chińszczyzną zamówioną
przez piłkarza na lunch.
-
Masz rację. Sof pewnie się zamartwia, że nie dałyśmy znaku życia. – zawtórowała
blondynka. Wymieniłyśmy się numerami z Chilijczykiem i wsiadłyśmy do taksówki,
uprzednio przez niego zamówionej.
Wzięłam
długą kąpiel, po której opowiedziałam całą historię ciotce Sof. Nie była na nas
zła, bo wiedziała doskonale, że w towarzystwie chłopców nic nam nie groziło.
Pominęłam najistotniejsze szczegóły, czyli ciasto, skakanie w fontannie i
ogromnego kaca, którego czułam odkąd wstałam.
Ubrałam
jasne dżinsy, czarną zwiewną koszulkę, skórzaną kurtkę i trampki. Nie wiedziałam jaki dress-code
panuje w knajpie u Louisa, więc nie stawiałam na żadną ekstrawagancję. Włosy
spięłam w kucyka i zrobiłam delikatny makijaż. Pożyczyłam się samochodu ciotki,
która miała dzień wolny i pojechałam do nowej pracy.
Dziewczyny
zostały same w mieszkaniu. Miały zamiar obejrzeć jakiś romans na DVD i zajadać
się paczką popcornu, która wsadziły do mikrofalówki.
Zaparkowałam
obok knajpy i zamknęłam auto używając autopilota. Poprawiłam się w szybie auta
i z podniesioną głową weszłam do lokalu.
Przy
stolikach siedziało kilka osób. Dziewczyna, która ich obsługiwała miała jednak
trochę pracy, bo miała na głowie wszystkie stoliki znajdujące się na parterze,
czyli na oko piętnaście. Na górze obsługiwała druga dziewczyna, czyli jak mogłam
się domyślać miały swoje rewiry, za które były odpowiedzialne.
Za
barem stał Louis z chłopakiem, którego kojarzyłam z imprezy u Sandro. Był
barmanem, który urzekł mnie swoim szczerym uśmiechem. Tym razem również posłał
mi ciepłe spojrzenie i kiedy już chciał zaproponować mi coś do picia ubiegł go
Lou.
-
Cześć, Florence! – właściciel uśmiechnął się szeroko. – Super, że jesteś. To
Apolinar, mój młodszy brat.
-
Hej. – podał mi rękę i nie zwracając uwagi na brata, który kazał mu wracać do
pracy, zaproponował mi drinka.
-
Od kiedy to pija się w pracy? – spytałam zalotnie.
-
To Ty zajmiesz miejsce Mileny? – wyglądał na zaskoczonego. – Świetna wiadomość!
-
Dziękuję? – wdrapałam się na stołek barowy. – Lou, powiedz mi co mam robić.
-
Na początku wszystkich poznasz. Oprowadzę Cię po knajpie, pokażę zaplecze,
opowiem mniej więcej na czym będzie polegać Twoja praca.
- Super.
Wymieniliśmy
się uśmiechami. Brat Louisa ciągle mi się przyglądał. Był nieprawdopodobnie
przystojny i to działało na jego korzyść.
-
Zacznijmy w takim razie ode mnie. Jestem barmanem, jak widać. – powiedział Apolinar.
– Czasami wymieniam się z kelnerkami i obsługuję którąś z sal, ale to się
zdarza bardzo rzadko.
-
Powiedz mi jak dzielisz pomieszczenia? Jedna na górze, dwie na dole? –
zwróciłam uwagę na ciemnoskórą dziewczynę schodzącą po schodach.
-
Dwa razy kawa latte i ciasto marchewkowe. – zwróciła się do Apo, który zabrał
się do pracy. – Jestem Alicia.
-
Florence, miło mi. – uścisnęłyśmy sobie dłonie. – Będziemy razem pracować.
-
O jak miło. Wreszcie ktoś do pomocy. Bolą mnie stopy… - usiadła obok mnie na
stołku i spojrzała na swojego szefa. – Powinieneś zrobić drugi bar na górze,
żebym nie musiała latać po tych schodach jak szalona.
-
Rozmawialiśmy już o tym, Al. Nie ma takiej możliwości. – odpowiedział łagodnie
Lou i po chwili zwrócił się do mnie. – Alicia pracuje na piętrze. Ma tam siedem
stolików, które są trochę odizolowane od siebie i to daje świetne miejsce na np.
randkę.
-
Fajny pomysł.
-
Ale męczący. Mam pęcherze na stopach i migrenę. – jęknęła dziewczyna.
-
Nie zniechęcaj nowej koleżanki, bo jeszcze nie będzie chciała z nami pracować,
a przecież potrzebna Ci pomoc. – zwrócił się do niej Apo i wręczył dwie
filiżanki kawy.
-
Masz rację. Powiem Ci tyle, że na dole jest o wiele lepiej. Uwierz mi na słowo.
– posłała mi szeroki uśmiech i zabrała tackę, z którą podążyła na piętro.
Louis
gestem ręki zawołał drugą z dziewczyn, która obsługiwała stoliki na dole. Była
rudowłosa, wyglądała na trochę nieśmiałą, ale sprawiła wrażenie miłej.
-
To Lola, duga z kelnerek. – przedstawił ją szef.
-
Miło mi, jestem Florence. – rudowłosa uśmiechnęła się i uścisnęła mi rękę.
-
Podzielimy Was tak, że Flo zajmie się lewą stroną sali od baru, a Lola prawą. Pół
na pół. – zarządził.
-
Co za ulga. Cała sala na jedną osobę to zdecydowanie za dużo! – powiedziała i
usiadła obok mnie.
-
Narzekasz jakbyś pracowała tak przez nie wiadomo ile, a Milena odeszła wczoraj.
– zauważył od razu Louis.
-
Oj tam. Tak mi się powiedziało, no. – machnęła ręką i zwróciła się do Apo. –
Daj mi podwójną kawę z czekoladą i herbatę miodową. – chłopak kiwnął głową i
podszedł do ekspresu.
-
Na zapleczu pracuje Alano, który jest „szefem kuchni” i serwuje jedzenie. Do
naszej knajpy możesz przyjść zarówno na coś słodkiego, na drinka albo na lunch.
Jesteśmy otworzeni na każdą możliwość.
-
I to właśnie daje w kość kelnerką. – puściła mu oczko Lola. Złapała tacę i
oddaliła się do stolika, w którym złożono zamówienie.
-
Pracuje też Martin, który dziś ma akurat dzień wolny. Pewnie poznasz go
następnym razem.
Musiałam
wszystko poukładać sobie w głowie. W knajpie pracowała trójka kelnerów: Lola,
Alicia i Martin (plus ja), Apolinar, który był barmanem i od czasu do czasu
kelnerem, Alano odpowiedzialny za kuchnię i Louis szef, menadżer i złota
rączka. Nie było tak źle. Byłam pewna, że roiło się tam od mnóstwa dziwnych
ludzi, którzy mnie nie polubią i będą syczeć na każdym kroku. Cóż, póki co
zrobili na mnie dobre wrażenie, a przynajmniej Ci, których zdążyłam poznać.
-
Będzie czwórka kelnerów, wszyscy będziemy pracować na raz? – zwróciłam się do
Louisa.
-
Nie, nie. Zawsze pracuje trójka, a jedna osoba tego dnia ma wolne. Grafik jest
tak właśnie ustalony. Jeżeli się coś nie zgadza, ktoś ma przepracowanych za dużo
godzin lub chce wolne to do pomocy bierzemy Apo. – poklepał brata po ramieniu.
-
Co robiłaś na imprezie firmowej klubu? – zwrócił się do mnie młodszy z nich.
-
Miałam zaproszenie. – odpowiedziałam wymijająco.
-
Chyba szybko się zmyłaś? Zresztą dużo osób wyszło przed północą i musiałem
obsługiwać stado starszych i bardzo napalonych żon dyrektorów, które chciały
mnie zjeść żywcem.
-
Serio? – kiwnął głową. – Takie rzeczy mnie ominęły? Nie daruję sobie tego.
Uśmiechnęłam
się do niego i podążyłam za Louisem, który chciał pokazać mi zaplecze. Poznałam
Alano, który przygotowywał akurat łososia z jakąś sałatą w kuchni. Pomachał mi
ręką i oddał się z powrotem pracy. Wyglądał w porządku. Tzn. nie przypatrywałam
mu się ze względu na wygląd, ale raczej charakter. Uśmiech nie schodził mu z
twarzy i to było wielkim plusem, bo nie chciałam pracować z ponurakami.
Zaplecze
było ładnie urządzone. Mogliśmy tam mieć przerwy, by coś zjeść lub najnormalniej
na świecie odpocząć. Z boku znajdowało się biuro Louisa, gdzie powalił mnie
widok stert papierów, którymi musiał się zajmować. Z drugiej strony łazienka,
osobna toaleta i tylne wyjście, gdzie wynoszono śmieci lub obsługa paliła
papierosy.
Podobało
mi się. Wszystko było urządzone z gustem i wyczuciem stylu. Knajpa o wymownej
nazwie „Estrella”, co w wolnym tłumaczeniu oznaczało „gwiazda”, właśnie dlatego
cieszyła się dużym zainteresowaniem wśród gości. Było smacznie, kameralnie i
każdy był mile widziany. Pracownicy byli mili i dobrze czuli się w swoim
towarzystwie. Nie mogłabym pracować w miejscu, w którym każdy ma jakieś dąsy i
panuje chłodna atmosfera. W knajpie Louisa było zdecydowanie inaczej i to mnie
właśnie urzekło.
-
Dziś popracujesz z Apo. Wdrążysz się w pracę i zobaczysz jak to wygląda. –
podał mi czarny fartuch, który miałam zawiązać na biodrach. Wszystkie kelnerki
miały wyglądać podobnie, czyli ów fartuszek, czarny podkoszulek i związane
włosy. Lou przedstawił mi wszystko i zostawił pod opieką młodszego brata.
Młodszego, a jednak starszego ode mnie.
-
Podoba Ci się tu? – spytał, kiedy za barem zostaliśmy sami.
-
Bardzo. Knajpa i ludzie zrobili na mnie dobre wrażenie. Mam nadzieję, że nie
było to na pokaz, a faktycznie tacy jesteście.
-
Jacy „tacy”? – zaśmiał się robiąc dwa drinki, o które poprosiła Alicia.
-
Mili i pomocni. Nie spodziewałam się tego. – uśmiechnęłam się do ciemnoskórej
kelnerki.
-
A ja nie spodziewałam się nalotu piłkarzy FC Barcelony. Będzie sporo roboty. –
westchnęła obserwując wejście. Piłkarze wchodzili i zajmowali miejsca zarówno
na dole jak i na górze. Dostrzegłam wchodzącego Marc’a, Sergiego i Alexisa,
którzy usiedli przy wolnym stoliku. – Masz szczęście, że to Twój pierwszy dzień
i nie musisz ich obsługiwać. To banda prostaków. – nachyliła się nad barem, by
nikt jej nie usłyszał. - Jeden raz klepnął mnie w tyłek!
-
Czyli przychodzą tu często? – dziewczyna kiwnęła jedynie głową, dając mi do
zrozumienia, że to ich ulubiony lokal. Apo wytłumaczył mi, że przychodzą po
treningach na obiady, czasami na randki lub świętują. Upatrzyli sobie „Estrella”
jako kameralne miejsce, gdzie nie przychodzi tabun napalonych fanek. Cóż gdyby
wiedziały gdzie jadają ich idole, to pewnie szybko by się to zmieniło. Przez
myśl przeszła mi głupia myśl, żeby ogłosić wszem i wobec (wiadomo jaka jest
siła Internetu), że w knajpie Louisa można spotkać piłkarzy. Nie mogłam jednak
tego zrobić, bo Lou prawdopodobnie zamordowałby mnie i wcale nie byłoby to
szybkie i bezbolesne. Piłkarze dawali duży dochód knajpie i zostawiali spore
napiwki.
-
Florence? – usłyszałam znajomy mi głos. Podniosłam wzrok i ujrzałam
najpiękniejsze oczy Hiszpanii. Albo i całego świata.
*************************************************
Hej! Na początek muszę się trochę wyżalić, bo zakończyłam jedno opowiadanie i trochę mi smutno z tego powodu! Dzięki temu mogę pisać tu, więc w sumie jest jeden plus ;-)
Wiem... znów nie było Marc'a! Ale obiecuję, że w następnym rozdziale będzie i to praktycznie przez cały czas! ;-) Chciałam w tym rozdziale opisać pracę Flo, bo później może nie być okazji. Dzięki temu wprowadziłam kilku nowych bohaterów, którzy trochę namieszają w fabule. Co z tego wyniknie? Sama nie wiem!
Niektórzy z Was już za tydzień zaczynają rok szkolny. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam by ten tydzień był najlepiej spędzonym czasem, przed dziesięcioma miesiącami harówki. Ja należę do tych bardziej uprzywilejowanych, którzy mają jeszcze miesięczną labę ;-)
PS: piszcie kogo mam informować, bo chciałabym zaktualizować listę.
PS 2: zaktualizowałam zakładkę 'bohaterowie'. Jest tam trochę zamieszania, ale chyba umieściłam tam wszystkich najważniejszych.
Do kolejnego napisania :-)
Wiem... znów nie było Marc'a! Ale obiecuję, że w następnym rozdziale będzie i to praktycznie przez cały czas! ;-) Chciałam w tym rozdziale opisać pracę Flo, bo później może nie być okazji. Dzięki temu wprowadziłam kilku nowych bohaterów, którzy trochę namieszają w fabule. Co z tego wyniknie? Sama nie wiem!
Niektórzy z Was już za tydzień zaczynają rok szkolny. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam by ten tydzień był najlepiej spędzonym czasem, przed dziesięcioma miesiącami harówki. Ja należę do tych bardziej uprzywilejowanych, którzy mają jeszcze miesięczną labę ;-)
PS: piszcie kogo mam informować, bo chciałabym zaktualizować listę.
PS 2: zaktualizowałam zakładkę 'bohaterowie'. Jest tam trochę zamieszania, ale chyba umieściłam tam wszystkich najważniejszych.
Do kolejnego napisania :-)
Ohoho fajnie, że dostała tę pracę tak bez CV ot tak po prostu hahah XD
OdpowiedzUsuńFajnie, że w następnym odcinku będzie duużo Marca :D
Taki krótki komentarz bo mam mnóstwo blogów do przeczytania jeszcze, przepraszam :))
Pozdrawiam! :)
świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńja się nie mogę doczekać aż zacznie się coś dziać między Flo i Marciem :)
oczywiście informuj :)
oczywiście że mnie informuj!
OdpowiedzUsuńi ja chce Marca, non stop w tym opowiadaniu widzieć xd
Dużo Marca, o tak :D
OdpowiedzUsuńNo cóż, zazdroszczę dłuższych wakacji, niemniej jednak pocieszam się, że już niewiele mi zostało do końca mojej edukacji :D
Zastanawiam się w jaki sposób namieszają postacie, które nam przedstawiłaś.
Oczywiście chcę być informowana!
Czekam na kolejny!
Oczywiście proszę o informowanie.
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, naprawdę historia wydaje się być bardzo interesująca ;)
Nie wiem czy miałam informować czy nie, ale teraz raz napiszę.
UsuńNowy rozdział na:
http://el-amor-es-ciego.blogspot.com/2013/08/rozdzia-x-mini-jordi.html
Pozdrawiam ;)
Mogłabym być informowana? Może email : malgo066@gmail.com :)
OdpowiedzUsuńAlbo na blogu mietowalife.blogspot.com :)
UsuńJej!! Ta końcówka!!
OdpowiedzUsuńMaaaaaaaaaaaaaaaaaarc, Jezu, przez Ciebie jeszcze gorzej mi odwala. Mam jakieś najścia itp. itd.
Myślałam, że Flo od razu pójdzie ich obsługiwać i pokaże wszystkim, że ich zna, ale bęc, pomyliłam się (a szkoda, szkoda).
Skoro w następnym będzie dużo Marca, to ja czekam!
Buziaki :*