Konferencja
prasowa Alexis’a miała odbyć się nazajutrz. Chciałam ją zobaczyć osobiście, ale
kolidowało mi to z moją wizytą u rehabilitanta. Byłam na bieżąco, ponieważ Marc
wysyłał mi co chwilę sms. Trochę się niepokoiłam, że któryś z dziennikarzy
weźmie go pod włos i zada tak niefortunnie pytanie, że biedaczysko spanikuje i
zacznie zmyślać dalej.
Można
powiedzieć, że tak się stało.
W zasadzie
piłkarz był spokojny, odpowiadał na pytania dotyczące domniemanego transferu do
innego klubu oraz o swoim życiu w Barcelonie. Kiedy jednak jakiś dziennikarz
spytał co u mnie słychać, nie skorzystał z okazji, by raz na zawsze wyjaśnić
całą zaistniałą sytuację. Odpowiedział „wszystko
w porządku, dziękuję”. Niby to nic takiego, ale nie wyjaśnił im, że nie
łączyło nas nic więcej prócz przyjaźni. Byłam
wściekła. Najbardziej na to, że znów przez niego miałam spięcie z Marc’iem.
Dlaczego wyżywał się na mnie, skoro to nie była w ogóle moja wina? Ja nawet nie
powiedziałam ani jednego, malutkiego słówka do żadnego dziennikarza, a on
obwiniał mnie o wszystko. Było to według mnie niesprawiedliwe i prowadziło
tylko i wyłącznie do kłótni.
Po kilku
dniach cała sprawa z rzekomym narzeczeństwem trochę przycichła. Mogłam
swobodnie wyjść na zewnątrz, bez obawy napadnięcia przez jakiegoś szemranego
dziennikarza. Marc coraz częściej naciskał, żeby upublicznić nasz związek.
Chciał dodać nasze wspólne zdjęcie na instagram czy na inny portal, ale ja
nadal nie byłam pewna, czy tego właśnie chcę. Byliśmy razem i nie musiałam o
tym mówić nikomu. Po co podsuwać portalom plotkarskim nasze zdjęcia, by później
krążyły po Internecie?
Kilka dni po
nieszczęsnej konferencji prasowej dostałam od Marc’a propozycję nie do
odrzucenia. No chyba jedynie przez niego samego, bo mi jego pomysł wcale się
nie spodobał. Chciał mnie zabrać do swoich rodziców na obiad. Kiedy to
usłyszałam, dosłownie spadłam z krzesła. Nie byłam gotowa na tak wielki krok, a
on oznajmił to z szerokim uśmiechem na twarzy i nie przyjmował odmowy.
Wprost zmusił
mnie do spakowania swojej walizki i wepchnął mnie do swojego samochodu.
Jechałam z pochmurną miną i skrzyżowanymi rękoma na piersiach. Nie odezwałam się do niego nawet jednym
słowem. On natomiast paplał jak najęty. Opowiadał o bracie, rodzicach, dziadkach.
O całej swojej rodzinie. Chciałam
wyskoczyć przy najbliższej możliwej okazji, choćby na czerwonym świetle, ale
noga dalej dawała mi się we znaki. Nelly dostała od Marc’a wolne, dzięki czemu
mogła odwiedzić swoją rodzinę. Nie chciałam jechać do domu rodzinnego chłopaka.
Nie miałam jednak wyjścia.
Marc zatrzymał
samochód przed dosyć dużym domem, który znajdował się na przedmieściach
Vilafranca del Penedes. Byłam pod wrażeniem, ponieważ wszystko było dopięte na
ostatni guzik i posiadłość wyglądała na naprawdę dopieszczoną.
Chwilę później
w progu stanęła szczupła kobieta o nienagannym ubiorze. Wyglądała na
sympatyczną, choć na jej twarzy nie pojawił się od razu uśmiech. Dopiero wtedy,
gdy zobaczyła swojego syna przytulającego ją do siebie.
- Co słychać,
mamo? – ucałował ją w policzek i w dalszym stopni obejmował w pasie.
- Wszystko w
porządku, Marc. Dawno nas nie odwiedzałeś. – zwróciła uwagę na moją osobę
siedzącą w białym audi i spojrzała na swojego syna. – Kto to?
- To Florence.
Chciałem Ci ją przedstawić. – powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
- A więc ją
przedstaw.
Chłopak pomógł
mi wysiąść z samochodu i przyprowadził do matki, która spoglądała na mnie z
zaciekawieniem.
- Mamo, to
Florence. Moja dziewczyna. – kobieta uścisnęła mi dłoń, którą do niej
wyciągnęłam po krótkim przedstawieniu.
- Miło mi
Panią poznać. Marc wiele mi o Pani opowiadał. – czułam się trochę zawstydzona
usztywnieniem nogi, które od razu można było zauważyć. Nie chciałam tak się
zaprezentować mamie Marc’a po raz pierwszy.
- O Tobie
również, Florence. – na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech, który był ledwie
co zauważalny. Nie wiedziałam jak mam się przy niej zachowywać, bo sprawiała
wrażenie trudnej i podejrzliwej. Kiedy jednak jej syn pochłaniał jej uwagę,
można było zauważyć iskierki w oczach i to po kim odziedziczył tak piękny
uśmiech.
- Gdzie moje
maniery. Zapraszam do środka! – brunet pomógł mi wejść po schodach i
zaprowadził do salonu. Kobieta weszła tuż za nami i podążyła do kuchni, by
przygotować coś do picia.
- Mamo? A
gdzie jest tata? – krzyknął Marc w kierunku kuchni.
- Wróci na
kolację. – odpowiedziała wychylając się na moment zza drzwi.
Korzystając z
okazji, że kobiety nie ma w salonie, chłopak skradł mi kilka krótkich całusów.
Odpowiedziałam mu jedynie pochmurnym spojrzeniem, ponieważ nie byłam zbyt
zadowolona z tego, iż wprost zmusił mnie do wizyty w jego rodzinnym domu.
Chciałam się jakoś psychicznie do tego przygotować, a nie wszystko jak na
wariackich papierach.
- No co jest,
słonko? – podniósł mi delikatnie podbródek i uśmiechnął się promiennie.
- Nie jestem
przygotowana na to wszystko. – szepnęłam i sprawdziłam czy jego mama nie jest
gdzieś w pobliżu. – Godzinka i wracamy?
- Zostańmy do
jutra. Chciałbym pogadać z tatą, chciałbym żebyś go poznała. Mój brat
przyjedzie na kolację. – zbliżył się do mnie i dotknął nosem o mój nos. –
Proszę.
Jak mogłam mu
odmówić? Chyba byłabym najbardziej nieczułą osobą na świecie. Jego wzrok mógłby
wyprosić u mnie chyba wszystko.
Mama chłopaka
wróciła do nas i chrząkając pod nosem sprawiła, że odsunęliśmy się od siebie na
dwa różne końce kanapy. Czułam się niezręcznie za sprawą spojrzenia kobiety,
która niezbyt mocno pałała do mnie sympatią.
- Czym się
zajmujesz, Florence? – spytała kobieta podając mi filiżankę z herbatą.
- Obecnie
dochodzę do siebie po wypadku. Pracowałam w kawiarni mojego sąsiada i
chciałabym tam wrócić, kiedy tylko lekarz mi na to pozwoli. – odpowiedziałam
bez zająknięcia. Wydawało mi się, że kobieta oczekiwała ode mnie pełnej kultury
osobistej, pięknego wypowiadania się i broń Boże garbienia się. Siedziałam jak
na szpilkach i ledwo łapałam oddech. Za każdym razem Marc łapał mnie za dłoń i
przypominał, że nie jestem z tym wszystkim sama.
- Studiujesz?
– kontynuowała zasypywanie mnie przeróżnymi pytaniami. Miałam wrażenie, że
niedługo zapyta mnie czy byłam już mężatką i czy czasami nie mam dzieci.
- Przerwałam
studia. Projektowanie wnętrz od zawsze mnie interesowało, ale chciałam zmienić
otoczenie i przeprowadziłam się do Barcelony. – upiłam łyk herbaty i znów
zaskoczona byłam kolejnym pytaniem gdzie mieszkałam. – Wychowałam się w
Madrycie, dostałam w Nowym Jorku. Bardzo dużo podróżowałam ze względu na
rodziców, którzy przez większość czasu byli w rozjazdach, dlatego też zajmował
się mną szereg najróżniejszych nianiek.
- Kiedy
chłopcy byli mali nawet przez myśl mi nie przyszło, żebym mogła ich zostawić
pod opieką obcej osoby. – westchnęła kobieta spoglądając na swojego syna.
- Marc miał
wielkie szczęście. Moi rodzice mieli inne zdanie co do wychowywania swoich
dzieci. – uśmiechnęłam się posępnie na wspomnienie swojego dzieciństwa. Nie
było może najgorsze, ale zdecydowanie nie należało do bajkowych. Rodzice
skupiali się wyłącznie na pracy i podróżach. Ja zdana byłam na siebie i pomoc
niań.
- Czyli masz
więcej rodzeństwa? – kobieta bardzo uważnie wychwytywała każdą informację,
której jej udzielałam i dopytywała o szczegóły. To było strasznie wkurzające,
bo nie miałam ochoty na spowiadanie się ze swojego życia zupełnie obcej mi
kobiecie.
- Mam starszą
siostrę Martę oraz dwójkę przyrodniego rodzeństwa, Sandrę i Marcos’a. Nie
utrzymuję zbyt wielkiego kontaktu z nimi, ale są dla mnie ważni.
Marc
przybliżył się do mnie i objął ramieniem. Miałam wrażenie, że wyczuł zmianę
mojego nastoju i chciał temu jakoś zaradzić. Nie chciałam przecież rozpłakać się
przed jego matką, a mój humor nie był zbytnio radosny.
- Kiedy Eric
do nas dołączy? – spytał wreszcie Marc. Diametralnie zmienił temat, czym wyrwał
swoją matkę z transu. Chciała dowiedzieć się jak najwięcej informacji na mój
temat. Rozumiałam to, bo sama prawdopodobnie też zalewałabym pytaniami
dziewczynę swojego syna, ale nie musiała tego robić przy pierwszej możliwej
okazji.
- Powinien być
za godzinę. – kobieta zerknęła na zegarek. – Jesteście głodni? Mogę coś
zorganizować na szybko, nim podamy kolację.
- Dziękuję,
nie jestem głodna. – odpowiedziałam. – Mogłabym skorzystać z łazienki?
Chciałabym poprawić makijaż, czuję, że podczas jazdy trochę ucierpiał.
- Wyglądasz
pięknie. – chłopak pocałował mnie w policzek i pomógł mi wstać. Jego mama
bacznie obserwowała każdy mój ruch, co doprowadzało mnie do szału.
Marc pomógł mi
wyjść po schodach i przyniósł torbę z kosmetykami z samochodu. Zamknął się ze
mną w łazience i usiadł na oparciu wanny.
- Przepraszam
Cię za nią. Jest zbyt opiekuńcza. – westchnął po chwili ciszy.
- Myślę, że
gdyby tylko mogła to zamknęłaby Cię w pokoju i nigdzie nie wypuszczała. –
skomentowałam krótko.
- Nie jest
taka zła.
- Nie mówię,
że jest zła, ale wywarła na mnie dziwne wrażenie. Taka zdystansowana i trochę
wyniosła.
- Zawsze taka
jest. Dla mnie to nic nowego. – stanął za mną i objął mnie ramionami.
Obserwował moje kosmetycznie poczynania w lustrze, opierając swoją głowę na
moim ramieniu. – Daj jej trochę czasu. Na pewno Cię polubi. Jest trochę
nieufna, bo ukradłaś jej chłopca. – zaśmiał się ukazując przy tym szereg białych zębów.
- Może i masz
rację. Nie powinnam nikogo oceniać po
kilku zdaniach. Ale… - obróciłam się do niego przodem. - …nie będziemy musieli
zostać tu na noc, prawda?
- Nie? –
kiwnęłam głową i przyciągnęłam go do siebie, by na jego ustach złożyć
pocałunek. Myślałam, że wskóram tym cokolwiek, ale przeliczyłam się. – Proszę.
Zrób to dla mnie.
- A co będę z tego miała? Kolejne przesłuchanie
przez Twoją mamę? – chłopak przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, choć
fizycznie prawdopodobnie nie było to już możliwe i nachylił się, by szepnąć mi
wprost do ucha.
- Zawsze
chciałem „to” zrobić w moim starym pokoju. – cofnął głowę i uśmiechnął się
łobuzersko. Skomentowałam to jedynie zbadaniem czy aby na pewno nie ma
gorączki. Jedyną rzeczą jaką będzie mógł zrobić w swoim starym pokoju to sen.
Na nic więcej nie powinien liczyć. Zwłaszcza, że za ścianą królowała Pani
Matka.
Byłam trochę
sceptycznie nastawiona co do mamy Marc’a, ale takie wywarła na mnie wrażenie. Gdyby
zachowywała się normalnie, to pewnie nie stresowałabym się na każdą myśl o tym,
że mam spędzić w jej domu kolejną dobę.
Brat Marc’a
przyjechał jakiś czas później. Zdążyłam się przebrać w czarne dżinsy i beżową
zwiewną bluzkę z krótkim rękawem w drobne szare kwiatuszki. Chciałam się
odświeżyć przed kolacją i spotkaniem z kolejną dwójką rodziny Bartra, ponieważ
nie wiedziałam czego miałam się po nich spodziewać.
- Jestem Eric.
Bardzo mi miło Cię wreszcie poznać, Florence! – przywitał mnie szeroki uśmiech
brata Marc’a. Był bardzo sympatyczny i nawet przytulił mnie do siebie. Czułam,
że znam go od lat i złapałam z nim świetny kontakt.
Tata chłopców
również przywitał mnie radośnie. Już wiedziałam po kim bliźniaki odziedziczyły
uśmiech i dobre nastawienie do ludzi. Na pewno nie po swojej matce. Zjedliśmy
wspólnie pyszną kolację. Siedząc naprzeciwko Marc’a musiałam bronić się przed
jego spojrzeniem, które za każdym razem rozbierało mnie, gdy tylko nasze wzroki
się napotykały. Szturchał mnie nogą, że niby nie chcący, ale chciał skupić na
sobie moją uwagę. Olewałam jego próby wywołania na mnie wrażenia i skupiałam
się na rozmowie z jego rodzicami. Joseph, bo tak nakazał do siebie mówić tata
chłopców, był wspaniałym mężczyzną. Zasypywał mnie ciekawymi anegdotkami i
pytaniami, które nie naruszały mojej prywatności. Jego żona mogłaby się wiele
od niego nauczyć.
Po kolacji
chłopcy zainstalowali się w salonie przed konsolą, by zagrać w mecz. Do gry
dołączył ich tata, ja postanowiłam pomóc mamie chłopców w sprzątaniu. Nie
chciałam siedzieć bezczynie.
- Florence,
usiądź z chłopakami w salonie. Ja dam sobie świetnie radę! – próbowała mnie
zawrócić, ale nadaremnie, bo stanęłam
obok zlewu i zajęłam się wycieraniem naczyń. Fakt, iż przykuśtykałam sama taki
kawałek był sam w sobie wielkim wyczynem, ale nie chciałam tego po sobie dać
znać. Niedługo miałam mieć zdjęte usztywnienie i jedną z ostatnich
rehabilitacji, ale ból wciąż nachodził mnie w najmniej spodziewanych momentach.
Pani domu przyglądała mi się z zaciekawieniem. – Jeszcze żadna z dziewczyn
moich synów nie pomogła mi w kuchni. Dziękuję, Florence.
- Nie ma za
co. To dla mnie naprawdę niewiele, więc wolę wycierać talerze niż siedzieć i
oglądać poczynania chłopców na konsoli.
- To może
potrwać godzinami. Kiedy zaczną mecz to szybko nie przestaną. – uśmiechnęła się
delikatnie. – Zaprowadzę Cię później do pokoju i przygotuję pościel. Będzie Ci
wygodnie na piętrze czy przygotować Ci pokój na parterze?
- Jest mi
naprawdę wszystko jedno. – uśmiechnęłam się do niej.
- Możesz spać
w pokoju Marc’a, a jego usadowimy u brata. – przytaknęłam od razu. Chciałam
zobaczyć minę chłopaka, kiedy dowiaduje się, że spędzi noc w towarzystwie
brata, a nie swojej dziewczyny. W zasadzie nie byłam przyzwyczajona do
przywiązywania wielkiej wagi do tego czy spędzam noc w swoim pokoju z
chłopakiem, czy nie. W mojej rodzinie nikt na to szczególnie nie zwracał uwagi,
może dlatego coraz bardziej zaczynało mi się podobać u państwa Bartra. Byli
bardzo rodzinni i zżyci, tego właśnie brakowało mi wśród moich bliskich.
*********************************************
Hej! Marc przedłużył
kontrakt do 2017 roku i bardzo się z tego powodu cieszę :-) Mam nadzieję, że
będzie miał więcej okazji by pokazać się na boisku. Lubię ten rozdział,
ponieważ pisanie go zajęło mi ponad miesiąc :D Przepraszam za to, ale nie
mogłam wymyślić nic sensownego, a poza tym nie miałam też czasu. Pisząc dwa
blogi o tym samym kolesiu, trochę dziwnie mi się przestawiać! Tutaj jest do
rany przyłóż, a na La Tortura zupełnie inny :-) Ale to chyba w tym jest
najlepsze! Pozdrawiam i do kolejnego! ;*
Hah, coś mi się wydaje, że Marc nie będzie zachwycony wizją spania w innym pomieszczeniu niż Florence. Co prawda matka wydaje się być troszkę dziwna, ale to chyba zrozumiałe, chce dla syna jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i zapraszam do siebie na nowość!
http://deniaal.blogspot.com
ooo, hahah, Marc tu taki ep plany na noc snuje, a tu niespodzianka! Śpi z Ericiem hahahaha
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość :*
Ciekawa jestem , co powie Marc , kiedy się dowie , że nici z jego planów :D
OdpowiedzUsuńNa mnie matka Marca sprawiła też trochę dziwne wrażenie , ale pewnie to kwestia czasu . Mam nadzieję , że Flo będzie się dobrze rozumieć z jego rodziną ^^
No i zastanawia mnie jedna rzecz : czemu Alexis nie powiedział na konferencji , że nic go nie łączy z Florence ? :D
Pewnie jestem przewrażliwiona , ale to trochę dziwne xD
Czekam na następny < 3
Buziaki ; *
Cudny rozdział <3 Mhm, Marc nie będzie zadowolony ^^ Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńLubię jego mamę, jest taka fajnie klasyczna, : D Tak w sumie, to chyba nie ogarniam Alexisa.
OdpowiedzUsuń