20.02.2014

Chapter 15


Przez cały mecz siedziałam jak na szpilkach. Tylko przez chwilę, kiedy na boisku był Marc, zapomniałam o tej chorej sytuacji z paparazzi. O mało nie doszło do rękoczynów na linii ja-Alexis, ale Nelly skutecznie mnie powstrzymała. Jak on mógł powiedzieć coś takiego prasie? Przecież oni żyją plotkami i rozsiewają je po całym bożym świecie.
Nie miałam pojęcia jak na to wszystko zareaguje Marc. Znał dobrze swojego kumpla z drużyny i wiedział, że czasami lubi palnąć jakieś głupstwo, ale to była lekka przesada. Nie chciałam ujawnić się przed wszystkimi, że jestem w zawiązku z Bartrą, który źle to znosił, bo chciał wygłosić to dosłownie wszystkim, a nagle stałam się narzeczoną Alexis’a. Cały wszechświat o tym wiedział.
Po wygranym meczu, pojechałam do swojego domu razem z Nelly, która złapała nam taksówkę. Nie chciałam jechać z Alexis’em, choć paparazzi przy wyjściu wypatrywali nas razem. Nie chciałam dać im znów satysfakcji. Wysłałam Marc’owi sms, by przyjechał do mnie, kiedy tylko zbierze swoje rzeczy. Jeszcze o niczym nie wiedział, ale czułam, że plotka krążąca z prędkością światła, dotrze do niego prędzej czy później.
- Hej. Jak Ci się podobał mecz? – wszedł do środka i znalazł mnie na kanapie w salonie. Leżałam przeglądając kanały w telewizji i ze złością zaciskałam pięści na poduszce. Byłam wprost wściekła.
- Świetnie się bawiłam. – odpowiedziałam zaraz po jego wejściu. Usiadł obok mnie i pocałował mnie w policzek. – Musimy pogadać.
- Co jest? – spojrzał na mnie badawczo. Jego szeroki uśmiech nagle zgasł i pojawiło się zaintrygowane spojrzenie.
- Alexis powiedział jakiemu dziennikarzowi, że jestem jego narzeczoną. – w odpowiedzi piłkarz zaśmiał się głośno, ale kiedy zdał sobie sprawę, że nie żartuję, mina mu całkowicie zrzedła. – Mówię poważnie. Wchodziliśmy na stadion i dorwali nas paparazzi. Ktoś krzyknął kim jestem, a Alexis odpowiedział, że jestem jego narzeczoną i spodziewamy się dzieci.
- Co? – po chwili Marc wybuchł głośnym śmiechem. – Żartujesz sobie?
- Nie. – wyjęłam swój telefon z kieszeni i podałam mu artykuł na jakiejś stronie z naszym zdjęciem i dwuznacznym podpisem.
- Jak go tylko spotkam to daję słowo, że go zamorduję. – przysunął się bliżej i położył głowę na moim dekolcie. – Jestem taki zmęczony, że nawet nie chcę o nim słyszeć.
- Już nic nie mówię. – dotknęłam dłonią jego włosów. – Idziemy spać?
- Przez dwa miesiące myślałem tylko i wyłącznie o tym, żeby być z Tobą sam na sam. Nie zaśniesz tak prędko, gwarantuję Ci to.
Odpowiedziałam mu śmiechem. Złapał mnie na ręce i zaniósł bez żadnych kłopotów do sypialni. Miał rację. Przez ostatnie dwa miesiące, kiedy mieszkałam w Stanach, za każdym razem gdy mnie odwiedzał, zawsze ktoś nas pilnował. Jak nie mama, to tata. Zachowywali się jak surowi rodzice i pilnowali swojej nastoletniej córki, ale chyba zapomnieli o tym, że już dawno nie byłam pod ich kontrolą. Miałam swoje lata i sama decydowałam o tym co robię i z kim. Marc był mój i chciałam spędzać z nim każdą możliwą chwilę. Fakt, że przez ca y czas towarzyszyli nam i wydzielali osobny dla niego pokój, sprawiał, że byłam wściekła. Ale wreszcie po tak długim czasie mogliśmy być razem. Sami.
Opadłam na łóżko dysząc i próbując złapać oddech. Mimo, że Marc był zmęczony po meczu, wcale nie próżnował. To była chyba najpiękniejsza noc w moim życiu. Miałam wrażenie, że brunet chciał przez to pokazać, że to ON jest moim chłopakiem, a nie Alexis. I pokazał to bardzo dobrze.
*
Wstał najciszej jak tylko się dało, by nie zbudzić śpiącej dziewczyny. Wyglądała przekomicznie. Jej włosy powykręcane były w każdą możliwą stronę, ręce włożone pod poduszkę i naciągnięta kołdra, która zakrywała każdy najmniejszy kawałeczek jej ciała. Uśmiechnął się do niej i naciągnął na siebie bokserki, które leżały gdzieś po drugiej stronie pokoju. Sam nie wiedział jak tam wylądowały, ale prawdopodobnie ich wczorajsza gra wstępna, która zaczęła się już na parterze, wywołała niezły huragan, który przeszedł przez cały dom. Schodząc po schodach dostrzegł poprzewracane książki, które początkowo ułożone były symetrycznie na półce wzdłuż barierki, wywrócony stolik i ubrania, które wskazywały ich wczorajszy szlak prosto do sypialni.
Przetarł zaspane oczy i wszedł do kuchni. Z początku nie zauważył dziewczyny siedzącej przy stole, wszedł nieskrępowanie do pomieszczenia i włączył ekspres do kawy. Fakt, że był w samych bokserkach, wprawił Nelly w zakłopotanie i chęć natychmiastowej ucieczki, ale zakryła się jedynie poranną gazetą i próbowała w spokoju kontynuować śniadanie.
- Nelly? – brunet zauważył ją dopiero po chwili, kiedy zamknął lodówkę. – Nie zauważyłem Cię.
- Dzień dobry. Przyszłam posprzątać i zrobić śniadanie Florence. – powiedziała po chwili nie opuszczając gazety.
- Muszę się napić kawy. – odrzekł Marc i wyjął z szafki filiżankę. Nalał sobie świeżo zaparzonego naparu i usiadł naprzeciwko niej. – Wyspałaś się? Jak Ci się podobał mecz?
- Było świetnie. Naprawdę dawno się tak dobrze nie bawiłam. – uśmiechnęła się promiennie. – Robię omlety. Może masz ochotę?
- Nie, nie. Sam sobie zrobię śniadanie. A Ty dokończ swoje, bo ledwo co skubnęłaś. Coś ciekawego w gazecie? – zajrzał jej przez ramię i dostrzegł zdjęcie Alexis’a. Od razu domyślił się co tam pisze. – Nie czytaj tych bzdur.
- W zasadzie to nic ciekawego. Jak zwykle plotki wyssane z palca. – uśmiechnęła się pocieszająco i odłożyła gazetę na bok.
Marc odpowiedział jej uśmiechem i wrócił do gotowania. Dziewczyna skończyła swoje śniadanie w ekspresowym tempie i zabrała się za sprzątanie bałaganu, który był sprawką Flo i jej chłopaka.
Do domu wpadła rozentuzjazmowana Sofia, która trzasnęła drzwiami na dzień dobry. Kiedy dostrzegła sprzątającą dziewczynę zsunęła swoje designerskie okulary przeciwsłoneczne na czubek nosa i zmierzyła ją z góry na dół.
- A Ty kto? – podeszła do niej bliżej i rzuciła torebkę na kanapę.
- Nelly. Zajmuję się domem. – dziewczyna była trochę zawstydzona reakcją ciotki Flo, ale próbowała być najmilsza jak to tylko możliwe. – Zatrudnił mnie pan Amancio.
- Ah, no tak. – ciotka westchnęła na jej słowa i z dezaprobatą pokręciła głową. Usiadła na oparciu kanapy i spojrzała na wychodzącego z kuchni Marc’a. – Na litość boską załóż coś na siebie! Paradujesz półnagi w towarzystwie dwóch dam?
- Wybacz, Sof. – zaśmiał się. – Co Ty tu w ogóle robisz?
- To chyba ja powinnam o to zapytać. Jak zgaduję spędziłeś noc u mojej siostrzenicy. – chłopak nie krył rozbawienia. – Idź coś na siebie nałożyć. Proszę, nie chcę by Nelly musiała Cię oglądać w takiej wersji.
Piłkarz wyszedł pospiesznie na górę i naciągnął na nogi dżinsy, które leżały na podłodze na korytarzu. Zarzucił na siebie koszulę i zerknął do sypialni. Flo obróciła się do niego przodem, ale z powrotem opadła na łóżko. Zaśmiał się i złożył na jej czole pocałunek. Oznajmił, że przyszła jej ciotka, która robi rewolucję na parterze. Dziewczyna przyciągnęła go do siebie mocniej i zamknęła z powrotem powieki.
*
Słowa Marc’a jakoś nie wywołały u mnie żadnej wielkiej reakcji, na jaką chyba czekał. To, że ciotka kierowała każdą możliwą osobą było dla mnie najnormalniejszą rzeczą na świecie. Szkoda było mi tylko Nelly, która nie znała jej „metod działania”.
Zeszłam z łóżka i z drobną pomocą Marc’a naciągnęłam krótkie spodenki na nogi. Miałam mały problem, żeby podnieść się z łóżka, ale przy moim boku miałam osobę najbliższą memu sercu. Czułam się fatalnie, że muszę na nim polegać w przejściu na parter, ale nie chciałam tego po sobie dać znać. Chciałam wreszcie ukończyć rehabilitację i móc wreszcie być zdana na samą siebie. Dopiero po wypadku doceniłam jaką szczęściarą byłam przez całe życie. Mogłam swobodnie się poruszać, a to chyba najpiękniejszy dar dla człowieka.
Przywitałam się z Sofią długim uściskiem. Strasznie za nią tęskniłam. Za nią i za jej ciętymi ripostami, śmiechem i wyluzowaniem. Miała niesamowity dar rozbawiania ludzi i kochałam ją całym swym sercem.
- Pozwalasz swojemu chłoptasiowi paradować w samych bokserkach przy obcej dziewczynie? – ciotka spojrzała na mnie badawczo, kiedy ja piorunowałam wzrokiem Marc’a. – Chyba się wygadałam.
- W porządku, Sof. Kocham Marc’a i mu ufam. Mam nadzieję, że jednak nie będzie paradować w bieliźnie. – złapałam go za rękę. Chłopak od razu zaczął się tłumaczyć, ale co mu z tego przyszło, że i tak byłam o to na niego zła. No może i nie wiedział, że Nelly będzie w kuchni, ale mógł od razu iść coś na siebie założyć. No chyba tak postępuje każdy normalny człowiek.
Kiedy ja robiłam mu wypominki, on użył o wiele cięższego argumentu, a mianowicie okładki najnowszej gazety, którą przyniosła Nelly. Byłam na niej ja i Alexis, gdy wchodzimy na stadion. Zajrzałam do środka i ujrzałam całkiem wielką fotorelację z tego jakże fascynującego wydarzenia. Jak siedzimy w fotelach, gadamy i śmiejemy się. Przecież to tylko przyjaciel, a oni zrobili z nas wielką parę. Wszystko przez niewyparzony język Alexis’a.
- To może Ty powinnaś się wytłumaczyć, skoro już zaczynamy się kłócić o bzdety? – Marc nachylił się nad stolikiem i spojrzał na mnie przepełnionym zazdrością wzrokiem. – To kiedy ten ślub? I który miesiąc? – wskazał na mój brzuch. Zasłoniłam się wpierw poduszką, by po chwili rzucić w niego najmocniej jak tylko mogłam.
- Jak możesz być taki? Przecież wiesz, że to nie moja wina.
- No dziubusie. Dajcie sobie buziaka i nie kłóćcie się więcej. – powiedziała ciotka. Miała rację. Po co kłócić się o Alexis’a, który więcej mówi niż myśli? Uśmiechnęłam się zachęcająco do Marc’a, który od razu to podchwycił. Przekroczył przez stolik i złożył na moich ustach długi pocałunek. Nie umiał się na mnie długo gniewać. Zresztą ja na niego też nie potrafiłam. Wystarczyło, że spojrzał na mnie i już miękły mi kolana.
- A co u Ciebie, ciociu? Wyglądasz znakomicie. – spytałam Sof, która na moje słowa zaśmiała się radośnie.
- Wróciłam z Tajlandii. – odpowiedziała dumnie.
- Z kim byłaś? – spojrzałam na nią uważnie.
- Z Sandro. – odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Dobrze wiedziała jakie mam zdanie na jego temat, ale ona sama musiała zdecydować, czy w to brnąć czy nie. Była dorosła, a ja nie mogłam za nią podejmować decyzji.
Sandro był w porządku, ale nie brał na poważnie mojej ciotki, która była na każde jego zawołanie. Miał żonę, z którą nie zamierzał się rozwieść i dzieci. Jeżeli chciała być „tą drugą” to droga wolna, ale najbardziej na świecie nie chciałam, żeby cierpiała. A wszystko na to wskazywało.
Wtuliłam się w ramię Marc’a i dopiłam kawę, którą mi wcześniej przyniósł. Nelly wymigała się od rozmowy z nami, jakąś ważną sprawą nie mogącą czekać. Chciałam się z nią zaprzyjaźnić, naprawdę, ale wydawała mi się trochę wyobcowana. Może to dlatego, że zatrudnił ją mój ojciec i stwierdziła, że pracownicy nie przystoi zaprzyjaźniać się z szefem. A guzik mnie to obchodziło. Nie chciałam, żeby czuła się w moim domu nieswobodnie, a właśnie tak było.
Alexis próbował się do mnie dodzwonić przez całe popołudnie, ale nie odbierałam jego telefonów. Już wystarczająco wiele powiedział i miałam serdecznie dość jego tłumaczeń. Najbardziej mi było żal Patricii, która przeczytała wiadomość o naszych rzekomych zaręczynach na jakiejś stronie internetowej. Była na mnie zła, ale spokojnie wytłumaczyłam jej całą sprawę. Cieszyłam się, że nie rzuciła słuchawką na dzień dobry, a chciała się dowiedzieć prawdy. Przyznała mi, że Alexis to plotkarz i pewnie temu chlapnął coś dziennikarzowi, który od razu podłapał sensację.
Sprawa nie wydawała mi się jakaś wielka, a mimo to, kiedy chciałam wyjść ze swojego domu, otoczyli mnie paparazzi. Nelly pomogła mi wsiąść do taksówki i razem pojechałyśmy na rehabilitację. Chciałam jakoś odkręcić tą całą plotkę, ale nie wiedziałam jak. Nie chciałam umawiać się z dziennikarzami na żaden wywiad, bo mogliby przekręcić moje słowa. Stwierdziłam, że skoro to wina Alexis’a, to on powinien ponieść konsekwencje.
Z pomocą przyszła mi Sofia, która zorganizowała konferencję prasową. Do końca byłam przekonana, że danie mikrofonu Sanchez’owi to najgorszy możliwy sposób na odkręcenie całej sprawy.
I nie przeliczyłam się.
Mój przyjaciel jak zwykle nie zawiódł.

********************************

Hej! Dawno nic nie dodawałam, ale serio nie miałam pomysłu na ten rozdział. Pisało mi się go strasznie :( Mam jednak nadzieję, że choć trochę się Wam podoba ;*

5 komentarzy:

  1. pewnie, że się podoba :D
    Swoją drogą, głupi Alexis, no jak tak cholerka można!
    A Marc jest takiiiiii słoooooooooodki, że aż chce mi się jeść xDD
    I jak tak może paradować w samych bokserkach, pfffffffffffffffffffffffffffffffffff
    Czekam na nowość! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Alexis i jego niewyparzona gęba :D
    A Flo ma rację , nie da się długo gniewać na Marca *.*
    Jak na razie to bardzo dobrze się dogadują i oby tak pozostało ^^
    Nelly jest trochę dziwna , ale po części ją rozumiem ; D
    Jednak mam nadzieje , że jeszcze zdążą się zaprzyjaźnić ; )
    Czekam na następny <3
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi tam się rozdział podoba. Dobrze, że Flo wybaczyła Marcowi, nie da się na niego gniewać. Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale z tego Alexisa małpa, no jak to tak można? Rozumiem, żarty żartami, ale bez przesady czasami każdy powinien być chociaż przez chwilę poważny. Mam nadzieję, że uda się to jakoś odkręcić.
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałabym serdecznie zaprosić na prolog mojego nowego opowiadania o Cescu Fábregasie: http://welcome-home-cesc.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń