28.03.2014

Chapter 17




Po długiej kąpieli przyszedł czas na sen. Chciałam się wreszcie położyć po dniu pełnym wrażeń, ale chwilę po tym jak zgasiłam światło usłyszałam odgłos otwieranych drzwi. Złapałam mimowolnie za sznureczek od lampki i ponownie włączyłam światło.
- Co Ty tu robisz? – spytałam widząc zmierzającego w moim kierunku Marc’a.
- Chciałaś iść spać bez buziaka? – usiadł na skraju łóżka i nachylił się nad moją głową. – Mogę zostać u Ciebie?
- To chyba Twój pokój o ile dobrze pamiętam.
- Mówiłem całkiem poważnie o robieniu „tego” w tym łóżku. – podniósł jedną brew do góry co wywołało u mnie śmiech. – No co?
- Kiedy mówisz to z takim przejęciem to sikam ze śmiechu.
- Nigdy nie miałaś takich fantazji, żeby uprawiać seks w różnych dziwnych miejscach? – zmrużył oczy i przybliżył się jeszcze bliżej.
- Dziwnych? Tak. Ale Twoje łóżko wcale nie należy do dziwnych miejsc. Rzekłabym nawet, że do najnormalniejszych na świecie.
- Łóżko z dzieciństwa, rodzice za ścianą…- wspiął się na kolanach wyżej, by usiąść na mnie okrakiem.
- Dobrze, że o tym wspominasz… Twoja mama śpi niedaleko, a nie wydaje mi się, że zrobiłam na niej piorunujące wrażenie, więc… - próbowałam go od siebie odepchnąć. - …wracasz grzecznie do swojego łóżka.
- Ależ ja jestem w swoim łóżku! – uśmiechnął się szeroko.
- Mówię poważnie, Marc. Nie chcę by Twoja mama miała o mnie jeszcze gorsze zdanie, niż ma. Uspokój się, policz do dziesięciu… nie wiem co, ale przestań robić te maślane oczka. Wcale nie robią na mnie wrażenia! – brunet wykorzystał moment mojej nieuwagi i rozpiął kilka guzików w mojej piżamie. – Mówię poważnie!
- Jesteś taka spięta. Pozwól, że coś na to poradzę. – kiedy próbował pozbyć się spodni od mojej piżamy popchnęłam go mocno w tył. Wylądował na szczęście na końcu łóżka i nic mu się nie stało, ale skoczyłam przerażona. – Okej, zrozumiałem. Mam się wynosić.
- Nie obrażaj się na mnie. – wyciągnęłam go niego swoją dłoń. – Daj buziaka. Widzimy się rano i wracamy do Barcelony. Tam możesz robić co zechcesz, ale tutaj…
- Ok., ok. Założę pas cnoty i spróbuję zasnąć. – nachylił się nade mną i złożył na moich ustach długi pocałunek. – Kocham Cię.
- A ja Ciebie, mój Ty napaleńcu. – zaśmiałam się głośno widząc jego zniesmaczoną minę. Brunet podniósł się z łóżka i założył koszulkę, którą dziwnym zbiegiem okoliczności zgubił gdzieś po drodze. Posłał mi jeszcze uśmiech przed wyjściem i zamknął za sobą drzwi.


Obudziło mnie ostre słońce padające prosto na moją twarz. Mimowolnie przetarłam zaspane powieki i rozejrzałam się dookoła. Zdążyłam już zapomnieć gdzie się znajdowałam. Pokój Marc’a wypełniony był przeróżnymi sportowymi trofeami, medalami i pamiątkowymi zdjęciami z autografami swoich idoli. Miałam chwilę by pozwiedzać i pooglądać fotografie, które przedstawiały go w różnym wieku. Niektóre z bratem, z rodzicami, przyjaciółmi i dziewczynami. Zmarszczyłam brwi i przyglądałam się owym niewiastom trochę z dystansem, ale musiałam przyznać, że były całkiem ładne.
Wzięłam prysznic i założyłam krótkie spodenki oraz czarną koszulką z naszytą kieszonką z lewej strony. Włosy spięłam w kucyka, a z makijażem nie miałam zamiaru przesadzać. Kreska na powiece i tusz, tylko na tym postanowiłam się skupić. Na stopy wsunęłam skórzane sandały, mimo iż miałam niemałe problemy z zapięciem, poradziłam sobie. Noga trochę dawała mi się we znaki, ale było zdecydowanie lepiej niż jeszcze kilka tygodni temu.
- Dzień dobry. – przywitałam wszystkich schodząc po schodach do salonu. Marc zerwał się z miejsca, by pomóc mi w zejściu, ale dawałam sobie radę. Zjedliśmy wspólnie śniadanie, podczas którego dowiedziałam się o wizycie kuzynki chłopaków. Praktycznie wychowywali się razem i przyjaźnili od najmłodszych lat. Trudno mi było uwierzyć, że dziewczyna w moim wieku miała już trójkę dzieci. Ja sama czułam się jak dziecko i trudno mi było sobie wyobrazić siebie w roli matki. Starsze bliźnięta od razu porwały Eric’a do konsoli, by zagrał z nimi w mecz. Marc zajął się kruszynką, która miała zaledwie 3 miesiące. Uwielbiał dzieci i wcale się z tym nie krył. Nosił, tulił i bawił się z małą Alejandrą, która wyraźnie uwielbiała swojego wujka.
- Wreszcie mogę Cię poznać osobiście! – szatynka rzuciła się na mnie. – Miło mi, jestem Dolores!
- Mi również jest miło, jestem Florence. – odwzajemniłam uścisk, choć byłam wyraźnie zaskoczona jej zachowaniem. Nie znała mnie, a już rzucała mi się w ramiona. W sumie mieli to rodzinne, ponieważ była to bratanica pana Josepha. Byłam pewna, że gdyby była ze strony mamy chłopców to rzuciłaby mi jedynie spojrzenie i przywitała na odległość.
- Marc wiele mi o Tobie opowiadał. Stwierdził, że wreszcie znalazł miłość i muszę się z nim zgodzić, bo nie widziałam go dawno tak szczęśliwego! – usiadłyśmy razem na kanapie. Kątem oka obserwowałam Marc’a, który utulał Alejenadrę. Wyglądał słodko, a sposób w jaki patrzył na dziewczynkę był nie do opisania. Cieszyłam się, że tak powiedział. Ja też nie mogłam być bardziej szczęśliwa, ponieważ po raz pierwszy byłam tak bardzo w kimś zakochana. Początkowo myślałam, że przejdzie mi po pewnym czasie, jak to bywało w przeszłości, ale dążyłam przyzwyczaić się do szarych tęczówek tak bardzo, ze nie wyobrażałam sobie życia bez nich.
- Jak się czujesz po wypadku? Ostatni raz gdy rozmawiałam z Marc’iem to lewitował pomiędzy Stanami, a Hiszpanią.
- Muszę przyznać, że Marc bardzo mnie wspierał, a ten czas był dla mnie wyjątkowo trudny. Miałam wypadek, dowiedziałam się, że moi rodzice się rozstają… wszystko naraz. – westchnęłam na wspomnienia sprzed dwóch miesięcy.
- Ale już jest lepiej? – przytaknęłam na jej pytanie. – Cieszę się. Oboje zasługujecie na szczęście.
- Dziękuję, Dolores. – uśmiechnęłam się do niej. Była naprawdę miła, ale nie tylko to spodobało mi się w niej najbardziej. Miała niesamowitą zdolność do słuchania drugiego człowieka. Mało kto ma taki dar.
Mama chłopców zaproponowała kawę, którą przyniosła chwilę później. Marc siedział oparty całym ciałem o kanapę, na jego torsie mała Alejandra ucięła sobie małą drzemkę, więc nie miał możliwości zrobienia żadnego ruchu. Dolores kilka razy próbowała zabrać małą do innego pokoju, ale brunet stwierdzał od razu, że skoro małej jest tak wygodnie, to niech śpi.
Oparłam głowę o ramię piłkarza, który uśmiechnął się w odpowiedzi pod nosem. Mała w dalszym ciągu spała, co całkowicie kolidowało z planami wujka, by objąć mnie ramieniem.
- Po obiedzie wracamy? – szepnął mi wprost do ucha. Przytaknęłam od razu i w duchu odetchnęłam z ulgą. Czułam się już decydowanie swobodniej w towarzystwie rodziny Bartra, ale w dalszym stopniu przerażała mnie mama chłopców. Niby posyłała mi czasami uśmiechy, ale dalej trzymała mnie na dystans. To w sumie normalne, ponieważ nie znała mnie na tyle dobrze, by dzielić się przemyśleniami podczas wizyty u kosmetyczki.
- Ciociu, nie chciałabyś mieć już wnuków? Ostatnio ciągle narzekałaś, że jesteś sama i  chętnie zajęłabyś się czymś nowym. – zagaiła Dolores, za co bracia spiorunowali ją wzrokiem.
- Chciałabym mieć wnuki, oczywiście, ale nie w najbliższej przyszłości. – swoje słowa skierowała wprost do mnie i Marc’a. Poczułam, że rumienię się na policzkach, Marc natomiast śmiał się w najlepsze. Już nie wiedziałam kogo chciałam bardziej zabić: jego czy Dolores i jej wyszukane pytania. Mogła sobie darować to ostatnie, ale widząc jej przepraszający wzrok, od razu jej wybaczyłam.


Pożegnałam się z wszystkimi mocnym uściskiem. Nawet pani domu miała humor, by ucałować mnie w policzek. Poczułam się dziwnie, ale nie dałam tego po sobie znać. Marc żegnał się z wszystkimi jakby co najmniej wyjeżdżał na Syberię, a nie do miasta oddalonego o niecałą godzinę. Wspięłam się na przednie siedzenie i trzasnęłam za sobą drzwi, co o mało nie doprowadziło Marc’a do zawału serca. Kochał swoje samochody bardziej niż cokolwiek na świecie, czasami miałam wrażenie, że nawet bardziej niż mnie.
- To były dziwne dwa dni. – podsumowałam podczas drogi powrotnej. – Twoja zdystansowana mama, szalony brat, miły tata oraz… kuzynka, która wywarła na mnie dziwne wrażenie.
- Dlaczego dziwne? – spojrzał na mnie zaciekawiony.
- W sumie to nie wiem. Musiałabym spędzić z nią więcej czasu, by złapać z nią lepszy kontakt. Polubiłam ją, ale to zdanie o wnukach… - chłopak odpowiedział mi śmiechem. – Ciebie to nie zdenerwowało?
- No oczywiście, że zdenerwowało, ale w sumie jakby na to nie patrzeć… ona jest ode mnie młodsza o pięć miesięcy, a ma już trójkę dzieci!
- To trzeba było zabrać się do roboty w gimnazjum, a nie teraz narzekać. – nie wiedziałam czemu, ale śmiał się dalej z moich słów. Podczas czerwonego światła skradł mi buziaka, ale nie zdołał tym  przekonać mnie do słuszności jej słów. Nie chciałam mieć dzieci w bliżej nieokreślonej przyszłości.


Tego samego dnia wieczorem do mojego domu wparował Alexis. Chciał wytłumaczyć się za swoje zachowanie sprzed dwóch tygodni na konferencji prasowej. Dostał za to po głowie od Marc’a na treningu, więc wielce prawdopodobnym było to, że może wreszcie mózg wskoczył na swoje miejsce.
- Naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło. – po raz setny powtarzał to samo zdanie, czym wywoływał u mnie przypływ agresji. Siedzieliśmy razem w kuchni przy wysepce i piliśmy herbatę. Miałam już serdecznie dość tej całej sprawy z paparazzi, ale już nie nachodzili mnie tak często jak wcześniej.
- No dobra, wybaczam Ci, głupku. – Chilijczyk podskoczył z miejsca i rzucił mi się w ramiona. Ucałował w policzek i uśmiech nie schodził mu z twarzy. – Z czego się tak cieszysz?
- Szkoda, by mi było stracić taką przyjaciółkę! – puścił mi oczko.
- Oj, głupiś Ty. – zaśmiałam się pod nosem.
- A jak wizyta w „smoczym zamku”? – poruszał znacząco brwiami.
- Gdzie? – spytałam zdumiona.
- No u mamy Marc’a. – zaśmiałam się głośno na jego słowa. – No nie powiesz mi, że wszystko poszło wspaniale, bo ją znam i wiem jaka chłodna potrafi być.
- Znasz ją? Ciebie Marc też chciał przedstawić jako swoją dziewczynę?
- Weź… - burknął. – Kiedy miał kontuzję odwiedziliśmy go w domu z chłopakami. Chciałem jakoś urobić jego mamę, żeby przemycić kilka sześciopaków, ale spojrzała na mnie takim wzrokiem!
- Wzrokiem, który zabija?
- Dokładnie! – klasnął w dłonie. – Naprawdę nieprzyjemna kobitka.
- Cóż… muszę przyznać, że z początku też wydawała mi się strasznie wyniosła, ale już następnego dnia patrzyłam na nią zupełnie inaczej.
- No tak, bo w końcu Marc przedstawił jej swoją lubą, więc chyba nie miała wyboru i musiała być miła. – spojrzałam na niego spod byka. – No okej. Rozumiem.
- Nie wiem czy chciałabym ją szybko spotkać, ale nie mówię nie. – uśmiechnęłam się pod nosem słysząc podjeżdżający samochód pod domem. Umówiłam się z Marc’iem na randkę i chciałam jakoś wyprosić grzecznie Alexis’a, ale ten się wygodnie rozsiadł i nie chciał nawet słyszeć o wyjściu. Wykorzystałam Nelly, która krzątała się po kuchni, by przez jakiś czas dotrzymała towarzystwa Chilijczykowi, a sama wymknęłam się z domu. Marc przywitał mnie długim pocałunkiem i bukiecikiem białych kwiatuszków, które wywołały szeroki uśmiech na mojej twarzy. Otworzył mi drzwi i pomógł mi wejść do samochodu. Chcieliśmy jakoś uczcić trzeci miesiąc naszego związku, a najlepszym sposobem na spędzenie wspólnego czasu i rozładowanie stresu była… strzelnica.



************************************  

Heeej. Zdjęcie Muniesy nie jest przypadkowe, ponieważ wczoraj oboje obchodziliśmy urodziny :-) Miałam trochę czasu na odpoczynek, ale nie na długo, bo szykuje mi się straszny kocioł na uczelni. Setki kolokwium, zaliczenia itp. itd. I jak tu jeszcze w międzyczasie coś pisać? :-) Pozdrawiam i do napisania :*

9 komentarzy:

  1. Z genialnym pytaniem wypaliła, nie ma co. Ale tak bywa na zjazdach rodzinnych, : D Więc nie rozumiem, czym się tak Florence przejęła, ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Marc napaleniec :D
    Wydaje mi się, że Flo za bardzo się przejmuje jak wypadła w oczach matki Marca, powinna być cały czas sobą i nie myśleć o tym, jak inni ją postrzegają. Naturalność jest najważniejsza :D
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. przyznam, że powoli nadrabiam zaległości co do tego opowiadania i naprawdę mi się podoba. dobrze, że dałaś mi o nim znać :P
    przy okazji też zapraszam do siebie na nowość. czy Ballack zdecyduje sie na współprace z Carbonero? i czy Khedira i Ozil tym razem znowu coś zmajstrują? odpowiedzi jak zawsze na te-quiero-para-siempre.blogspot.com
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny rozdział. Też mi się wydaje, że Flo za bardzo się tym wszytskim przejmuje. Co ma tyć, to będzie ; )

    Razem z Nandos pragnę serdecznie zaprosić na centrum poświęcone piłkarskim opowiadaniom: http://nasz-pilkarski-swiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. ah ta mama Marca, co za okropna kobieta nooo, nie wywołuje żadncyh pozytywnych reakcji! a Marc taki zakochany i napalony, pfffff :D
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mimo wszystko wydaje mi się, że te jego maślane oczy zrobiły na niej wrażenie :3 szkoda tylko, że tak bardzo przejmuje się jego mamą :c lubię takie rodzinne historyjki, a tutaj wszystko jest tak cudnie opisane *,* Czyżby w następnym rozdziale pojawił się szczegółowy opis tej rocznicy w takim niezwykłym miejscu jakim jest strzelnica? :3 Podziwiam Cię głównie za to, że mimo tylu zajęć bardzo często dodajesz nowe rozdziały i masz niekończącą się wenę. Też chciałabym posiaść taką umiejętność ;) Powodzenia w zaliczeniach! Trzymam kciuki i czekam aż wymyślisz coś nowego c:

    OdpowiedzUsuń
  7. Serdecznie zapraszam na prolog, który pojawił się na http://una-obsesion.blogspot.com/ czyli moim nowym opowiadaniu z Thiago Alcantarą w roli głównej. Pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
  8. Serdecznie zapraszam na mojego bloga o Neymarze ;)
    Liczę na szczerą opinię w komentarzu ;)
    http://queriendote-en-mis-brazos.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny blog !!!!! <3
    czytam go od wczoraj i muszę stwierdzić, że zakochałam się w nim :D
    mam nadzieję,że szybko pojawi się nowy rozdział ;)

    zapraszam do mnie ;D http://story-of-neymar.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń