Przez cały
mecz siedziałam jak na szpilkach. Tylko przez chwilę, kiedy na boisku był Marc,
zapomniałam o tej chorej sytuacji z paparazzi. O mało nie doszło do rękoczynów
na linii ja-Alexis, ale Nelly skutecznie mnie powstrzymała. Jak on mógł
powiedzieć coś takiego prasie? Przecież oni żyją plotkami i rozsiewają je po
całym bożym świecie.
Nie miałam
pojęcia jak na to wszystko zareaguje Marc. Znał dobrze swojego kumpla z drużyny
i wiedział, że czasami lubi palnąć jakieś głupstwo, ale to była lekka przesada.
Nie chciałam ujawnić się przed wszystkimi, że jestem w zawiązku z Bartrą, który
źle to znosił, bo chciał wygłosić to dosłownie wszystkim, a nagle stałam się
narzeczoną Alexis’a. Cały wszechświat o tym wiedział.
Po wygranym
meczu, pojechałam do swojego domu razem z Nelly, która złapała nam taksówkę.
Nie chciałam jechać z Alexis’em, choć paparazzi przy wyjściu wypatrywali nas
razem. Nie chciałam dać im znów satysfakcji. Wysłałam Marc’owi sms, by
przyjechał do mnie, kiedy tylko zbierze swoje rzeczy. Jeszcze o niczym nie
wiedział, ale czułam, że plotka krążąca z prędkością światła, dotrze do niego
prędzej czy później.
- Hej. Jak Ci
się podobał mecz? – wszedł do środka i znalazł mnie na kanapie w salonie.
Leżałam przeglądając kanały w telewizji i ze złością zaciskałam pięści na
poduszce. Byłam wprost wściekła.
- Świetnie się
bawiłam. – odpowiedziałam zaraz po jego wejściu. Usiadł obok mnie i pocałował
mnie w policzek. – Musimy pogadać.
- Co jest? –
spojrzał na mnie badawczo. Jego szeroki uśmiech nagle zgasł i pojawiło się
zaintrygowane spojrzenie.
- Alexis
powiedział jakiemu dziennikarzowi, że jestem jego narzeczoną. – w odpowiedzi
piłkarz zaśmiał się głośno, ale kiedy zdał sobie sprawę, że nie żartuję, mina
mu całkowicie zrzedła. – Mówię poważnie. Wchodziliśmy na stadion i dorwali nas
paparazzi. Ktoś krzyknął kim jestem, a Alexis odpowiedział, że jestem jego
narzeczoną i spodziewamy się dzieci.
- Co? – po
chwili Marc wybuchł głośnym śmiechem. – Żartujesz sobie?
- Nie. –
wyjęłam swój telefon z kieszeni i podałam mu artykuł na jakiejś stronie z
naszym zdjęciem i dwuznacznym podpisem.
- Jak go tylko
spotkam to daję słowo, że go zamorduję. – przysunął się bliżej i położył głowę
na moim dekolcie. – Jestem taki zmęczony, że nawet nie chcę o nim słyszeć.
- Już nic nie
mówię. – dotknęłam dłonią jego włosów. – Idziemy spać?
- Przez dwa
miesiące myślałem tylko i wyłącznie o tym, żeby być z Tobą sam na sam. Nie
zaśniesz tak prędko, gwarantuję Ci to.
Odpowiedziałam
mu śmiechem. Złapał mnie na ręce i zaniósł bez żadnych kłopotów do sypialni.
Miał rację. Przez ostatnie dwa miesiące, kiedy mieszkałam w Stanach, za każdym
razem gdy mnie odwiedzał, zawsze ktoś nas pilnował. Jak nie mama, to tata. Zachowywali
się jak surowi rodzice i pilnowali swojej nastoletniej córki, ale chyba zapomnieli
o tym, że już dawno nie byłam pod ich kontrolą. Miałam swoje lata i sama
decydowałam o tym co robię i z kim. Marc był mój i chciałam spędzać z nim każdą
możliwą chwilę. Fakt, że przez ca y czas towarzyszyli nam i wydzielali osobny
dla niego pokój, sprawiał, że byłam wściekła. Ale wreszcie po tak długim czasie
mogliśmy być razem. Sami.
Opadłam na
łóżko dysząc i próbując złapać oddech. Mimo, że Marc był zmęczony po meczu,
wcale nie próżnował. To była chyba najpiękniejsza noc w moim życiu. Miałam
wrażenie, że brunet chciał przez to pokazać, że to ON jest moim chłopakiem, a
nie Alexis. I pokazał to bardzo dobrze.
*
Wstał
najciszej jak tylko się dało, by nie zbudzić śpiącej dziewczyny. Wyglądała
przekomicznie. Jej włosy powykręcane były w każdą możliwą stronę, ręce włożone
pod poduszkę i naciągnięta kołdra, która zakrywała każdy najmniejszy kawałeczek
jej ciała. Uśmiechnął się do niej i naciągnął na siebie bokserki, które leżały
gdzieś po drugiej stronie pokoju. Sam nie wiedział jak tam wylądowały, ale prawdopodobnie
ich wczorajsza gra wstępna, która zaczęła się już na parterze, wywołała niezły
huragan, który przeszedł przez cały dom. Schodząc po schodach dostrzegł
poprzewracane książki, które początkowo ułożone były symetrycznie na półce
wzdłuż barierki, wywrócony stolik i ubrania, które wskazywały ich wczorajszy
szlak prosto do sypialni.
Przetarł
zaspane oczy i wszedł do kuchni. Z początku nie zauważył dziewczyny siedzącej
przy stole, wszedł nieskrępowanie do pomieszczenia i włączył ekspres do kawy.
Fakt, że był w samych bokserkach, wprawił Nelly w zakłopotanie i chęć
natychmiastowej ucieczki, ale zakryła się jedynie poranną gazetą i próbowała w
spokoju kontynuować śniadanie.
- Nelly? –
brunet zauważył ją dopiero po chwili, kiedy zamknął lodówkę. – Nie zauważyłem
Cię.
- Dzień dobry.
Przyszłam posprzątać i zrobić śniadanie Florence. – powiedziała po chwili nie
opuszczając gazety.
- Muszę się
napić kawy. – odrzekł Marc i wyjął z szafki filiżankę. Nalał sobie świeżo
zaparzonego naparu i usiadł naprzeciwko niej. – Wyspałaś się? Jak Ci się
podobał mecz?
- Było
świetnie. Naprawdę dawno się tak dobrze nie bawiłam. – uśmiechnęła się
promiennie. – Robię omlety. Może masz ochotę?
- Nie, nie.
Sam sobie zrobię śniadanie. A Ty dokończ swoje, bo ledwo co skubnęłaś. Coś
ciekawego w gazecie? – zajrzał jej przez ramię i dostrzegł zdjęcie Alexis’a. Od
razu domyślił się co tam pisze. – Nie czytaj tych bzdur.
- W zasadzie
to nic ciekawego. Jak zwykle plotki wyssane z palca. – uśmiechnęła się
pocieszająco i odłożyła gazetę na bok.
Marc
odpowiedział jej uśmiechem i wrócił do gotowania. Dziewczyna skończyła swoje
śniadanie w ekspresowym tempie i zabrała się za sprzątanie bałaganu, który był
sprawką Flo i jej chłopaka.
Do domu wpadła
rozentuzjazmowana Sofia, która trzasnęła drzwiami na dzień dobry. Kiedy
dostrzegła sprzątającą dziewczynę zsunęła swoje designerskie okulary
przeciwsłoneczne na czubek nosa i zmierzyła ją z góry na dół.
- A Ty kto? –
podeszła do niej bliżej i rzuciła torebkę na kanapę.
- Nelly. Zajmuję
się domem. – dziewczyna była trochę zawstydzona reakcją ciotki Flo, ale
próbowała być najmilsza jak to tylko możliwe. – Zatrudnił mnie pan Amancio.
- Ah, no tak.
– ciotka westchnęła na jej słowa i z dezaprobatą pokręciła głową. Usiadła na
oparciu kanapy i spojrzała na wychodzącego z kuchni Marc’a. – Na litość boską
załóż coś na siebie! Paradujesz półnagi w towarzystwie dwóch dam?
- Wybacz, Sof.
– zaśmiał się. – Co Ty tu w ogóle robisz?
- To chyba ja
powinnam o to zapytać. Jak zgaduję spędziłeś noc u mojej siostrzenicy. –
chłopak nie krył rozbawienia. – Idź coś na siebie nałożyć. Proszę, nie chcę by
Nelly musiała Cię oglądać w takiej wersji.
Piłkarz
wyszedł pospiesznie na górę i naciągnął na nogi dżinsy, które leżały na
podłodze na korytarzu. Zarzucił na siebie koszulę i zerknął do sypialni. Flo
obróciła się do niego przodem, ale z powrotem opadła na łóżko. Zaśmiał się i
złożył na jej czole pocałunek. Oznajmił, że przyszła jej ciotka, która robi
rewolucję na parterze. Dziewczyna przyciągnęła go do siebie mocniej i zamknęła
z powrotem powieki.
*
Słowa Marc’a
jakoś nie wywołały u mnie żadnej wielkiej reakcji, na jaką chyba czekał. To, że
ciotka kierowała każdą możliwą osobą było dla mnie najnormalniejszą rzeczą na
świecie. Szkoda było mi tylko Nelly, która nie znała jej „metod działania”.
Zeszłam z
łóżka i z drobną pomocą Marc’a naciągnęłam krótkie spodenki na nogi. Miałam
mały problem, żeby podnieść się z łóżka, ale przy moim boku miałam osobę
najbliższą memu sercu. Czułam się fatalnie, że muszę na nim polegać w przejściu
na parter, ale nie chciałam tego po sobie dać znać. Chciałam wreszcie ukończyć
rehabilitację i móc wreszcie być zdana na samą siebie. Dopiero po wypadku
doceniłam jaką szczęściarą byłam przez całe życie. Mogłam swobodnie się
poruszać, a to chyba najpiękniejszy dar dla człowieka.
Przywitałam
się z Sofią długim uściskiem. Strasznie za nią tęskniłam. Za nią i za jej
ciętymi ripostami, śmiechem i wyluzowaniem. Miała niesamowity dar rozbawiania
ludzi i kochałam ją całym swym sercem.
- Pozwalasz swojemu
chłoptasiowi paradować w samych bokserkach przy obcej dziewczynie? – ciotka
spojrzała na mnie badawczo, kiedy ja piorunowałam wzrokiem Marc’a. – Chyba się
wygadałam.
- W porządku,
Sof. Kocham Marc’a i mu ufam. Mam nadzieję, że jednak nie będzie paradować w
bieliźnie. – złapałam go za rękę. Chłopak od razu zaczął się tłumaczyć, ale co
mu z tego przyszło, że i tak byłam o to na niego zła. No może i nie wiedział,
że Nelly będzie w kuchni, ale mógł od razu iść coś na siebie założyć. No chyba
tak postępuje każdy normalny człowiek.
Kiedy ja
robiłam mu wypominki, on użył o wiele cięższego argumentu, a mianowicie okładki
najnowszej gazety, którą przyniosła Nelly. Byłam na niej ja i Alexis, gdy
wchodzimy na stadion. Zajrzałam do środka i ujrzałam całkiem wielką fotorelację
z tego jakże fascynującego wydarzenia. Jak siedzimy w fotelach, gadamy i
śmiejemy się. Przecież to tylko przyjaciel, a oni zrobili z nas wielką parę.
Wszystko przez niewyparzony język Alexis’a.
- To może Ty
powinnaś się wytłumaczyć, skoro już zaczynamy się kłócić o bzdety? – Marc
nachylił się nad stolikiem i spojrzał na mnie przepełnionym zazdrością
wzrokiem. – To kiedy ten ślub? I który miesiąc? – wskazał na mój brzuch.
Zasłoniłam się wpierw poduszką, by po chwili rzucić w niego najmocniej jak
tylko mogłam.
- Jak możesz
być taki? Przecież wiesz, że to nie moja wina.
- No
dziubusie. Dajcie sobie buziaka i nie kłóćcie się więcej. – powiedziała ciotka.
Miała rację. Po co kłócić się o Alexis’a, który więcej mówi niż myśli?
Uśmiechnęłam się zachęcająco do Marc’a, który od razu to podchwycił.
Przekroczył przez stolik i złożył na moich ustach długi pocałunek. Nie umiał
się na mnie długo gniewać. Zresztą ja na niego też nie potrafiłam. Wystarczyło,
że spojrzał na mnie i już miękły mi kolana.
- A co u
Ciebie, ciociu? Wyglądasz znakomicie. – spytałam Sof, która na moje słowa
zaśmiała się radośnie.
- Wróciłam z Tajlandii.
– odpowiedziała dumnie.
- Z kim byłaś?
– spojrzałam na nią uważnie.
- Z Sandro. –
odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Dobrze wiedziała jakie mam zdanie na jego
temat, ale ona sama musiała zdecydować, czy w to brnąć czy nie. Była dorosła, a
ja nie mogłam za nią podejmować decyzji.
Sandro był w
porządku, ale nie brał na poważnie mojej ciotki, która była na każde jego
zawołanie. Miał żonę, z którą nie zamierzał się rozwieść i dzieci. Jeżeli chciała
być „tą drugą” to droga wolna, ale najbardziej na świecie nie chciałam, żeby
cierpiała. A wszystko na to wskazywało.
Wtuliłam się w
ramię Marc’a i dopiłam kawę, którą mi wcześniej przyniósł. Nelly wymigała się
od rozmowy z nami, jakąś ważną sprawą nie mogącą czekać. Chciałam się z nią
zaprzyjaźnić, naprawdę, ale wydawała mi się trochę wyobcowana. Może to dlatego,
że zatrudnił ją mój ojciec i stwierdziła, że pracownicy nie przystoi
zaprzyjaźniać się z szefem. A guzik mnie to obchodziło. Nie chciałam, żeby
czuła się w moim domu nieswobodnie, a właśnie tak było.
Alexis
próbował się do mnie dodzwonić przez całe popołudnie, ale nie odbierałam jego
telefonów. Już wystarczająco wiele powiedział i miałam serdecznie dość jego
tłumaczeń. Najbardziej mi było żal Patricii, która przeczytała wiadomość o
naszych rzekomych zaręczynach na jakiejś stronie internetowej. Była na mnie
zła, ale spokojnie wytłumaczyłam jej całą sprawę. Cieszyłam się, że nie rzuciła
słuchawką na dzień dobry, a chciała się dowiedzieć prawdy. Przyznała mi, że Alexis
to plotkarz i pewnie temu chlapnął coś dziennikarzowi, który od razu podłapał
sensację.
Sprawa nie wydawała
mi się jakaś wielka, a mimo to, kiedy chciałam wyjść ze swojego domu, otoczyli
mnie paparazzi. Nelly pomogła mi wsiąść do taksówki i razem pojechałyśmy na
rehabilitację. Chciałam jakoś odkręcić tą całą plotkę, ale nie wiedziałam jak.
Nie chciałam umawiać się z dziennikarzami na żaden wywiad, bo mogliby
przekręcić moje słowa. Stwierdziłam, że skoro to wina Alexis’a, to on powinien
ponieść konsekwencje.
Z pomocą
przyszła mi Sofia, która zorganizowała konferencję prasową. Do końca byłam
przekonana, że danie mikrofonu Sanchez’owi to najgorszy możliwy sposób na
odkręcenie całej sprawy.
I nie
przeliczyłam się.
Mój przyjaciel
jak zwykle nie zawiódł.
********************************
Hej! Dawno nic nie dodawałam, ale serio nie miałam pomysłu na ten rozdział. Pisało mi się go strasznie :( Mam jednak nadzieję, że choć trochę się Wam podoba ;*