23.07.2013

Prolog


Wychowałam się w zupełnie innym świecie niż dzieci w moim wieku. Mój dom przypominał pałac, którego strzegło mnóstwo ochroniarzy, wszędzie widniały kamery, które monitorowały każdy, nawet najmniejszy ruch na naszej ogromnej posesji. Wszystko miało zapewnić mi bezpieczeństwo, o które dbał mój nadopiekuńczy ojciec, miliarder. Czułam się jakbym żyła w klatce, z której chciałam się wreszcie wyrwać. Miałam wszystko: pieniądze, wpływowych przyjaciół, luksus o którym można było sobie tylko pomarzyć. Czy chciałabym zamienić się z kimś choć na jeden dzień? Zdecydowanie tak!
Drzewo genealogiczne mojego rodu było strasznie zagmatwane i rozgałęziało się na wszystkie możliwe strony. Tata, który większość swojego życia spędził z Rosalią Merą, rozwiódł się w latach osiemdziesiątych, kiedy na świat przyszła moja starsza siostra Marta. Owoc z nieprawego łoża. Z pierwszego małżeństwa narodziła mu się dwójka pociech, a mianowicie Sandra i Marcos, z którymi zawsze utrzymywałam kontakt, ale na dystans. Musieliśmy dzielić się ojcem. Mimo to, że dzieliło nad dwadzieścia lat różnicy, wciąż byli zazdrośni. Ojciec, Amancio Ortega współzałożył firmę Zara, która odnosiła wielkie sukcesy na całym świecie. Nic dziwnego, że miał wielkie powodzenie u kobiet, a mimo że coraz bardziej się starzał. Kiedy ja przyszłam na świat miał dokładnie 54 lata. Nie przeszkodziło mu to żyć z moją matką, Florą (po której zresztą odziedziczyłam imię: Florence) na kocią łapę przez przeszło dziesięć lat. W 2001 roku wzięli huczny ślub, na który zaprosili same znaczące szychy z całego świata. Jako jedenastoletnia dziewczynka nie bardzo interesowałam się tym całym zamieszaniem wokół mojego ojca. Raczej byłam z boku i obserwowałam jedynie jak przeróżni zamożni obywatele tego świata próbują przypodobać się najbogatszemu Hiszpanowi, który wciąż był moim ojcem. Tym samym, który zabierał mnie do wesołego miasteczka, kupował lody i udawał, że jest koniem bym mogła skakać na jego plecach i wypełniać śmiechem wielki i prawie pusty dom.
Mówiąc o domu, miałam ich kilka. W Nowym Jorku, Miami, Meksyku, Madrycie i Sydney. W każdym mogłam przebywać ile tylko chciałam, a to za sprawą szeregu nianiek, które praktycznie nie odstępowały mnie na krok.
Marta była starsza ode mnie o dziesięć lat i całkowicie podporządkowała się pracy u ojca. Kiedyś miała przejąć jego interesy i bacznie obserwowała wszystkie transakcje i pomagała ojcu w przeróżnych wyborach. Mnie to w ogóle nie interesowało. Ba! Miałam serdecznie dość nieustannej fascynacji ojca swoją firmą i dążenia do zdobycia jeszcze większej ilości pieniędzy przez niego samego i zarząd firmy.
Raczej byłam czarną owcą. Imprezy? Alkohol? Chłopcy? Absolutnie tak. Wymykałam się z domu, uciekałam ochroniarzom, którzy wiele razy zanosili mnie na barana z drugiego końca miasta do domu. Właśnie dlatego się buntowałam. Nie chciałam być podporządkowana nikomu. Chciałam być wreszcie niezależna. Czy to zbyt wiele?
Ślub mojej siostry odbył się dokładnie w moje dwudzieste urodziny. Nie mogłam powiedzieć, że nie znosiłam Sergia, wybranka Marty, ale zdecydowanie za nim nie przepadałam. Był strasznie zadufany i zarozumiały, a przy tym celebrował to, że pochodził z hiszpańskiej rodziny królewskiej i podkreślał to na każdym kroku. Niespecjalnie preferowałam z nim rozmawiać, ale kiedy już musiało dojść do kontaktu to praktycznie skupiał się tylko i wyłącznie na sobie i jeździe konnej, która połączyła nowożeńców. Uwielbiali konie i gdyby tylko mogli to mieliby ich jak największą ilość. Jedynym plusem mojego szwagra było to, że lubił zwierzęta.
Wesele spędziłam z tyłu z moją najlepszą przyjaciółką Patricią, która przemycała nam alkohol z drugiej sali. Razem studiowałyśmy w Nowym Jorku i nie wyobrażałyśmy sobie, że mogłybyśmy być osobno. Byłyśmy zupełnie inne i może właśnie to sprawiało, że się doskonale uzupełniałyśmy i rozumiałyśmy, nawet bez słów. Pat była kuzynką Sergia, dlatego też  miałyśmy zawsze okazję by wszystkie spotkania rodzinne spędzać właśnie razem.
- Spakowałaś się? – zmrużyła oczy i odstawiła na bok butelkę tequilli.
- Już tydzień temu. – odpowiedziałam. Planowałyśmy naszą ucieczkę do Europy od dobrych kilku miesięcy, ale za każdym razem nam nie wychodziło. Albo rezygnowała Pat, albo ja… albo ktoś nas nakrywał. Różnie bywało. Teraz byłyśmy pewne jak nigdy, że to jest idealny moment, by zwiać. Przecież nikt nie będzie nas szukać na ślubie Marty i nie będzie nas podejrzewać o ucieczkę. Prędzej pomyśleliby, że znudziło nas wesele i wyskoczyłyśmy na inną imprezę w okolicy, bo z tego właśnie byłyśmy znane.
Teraz albo nigdy. E-mail do cioci Sofii wysłany z wiadomością, że ją odwiedzamy. Nie było mowy o piśnięciu nawet słówka osobom postronnym. Nikt nie mógł o tym wiedzieć. Byłyśmy zdecydowane i gotowe by porzucić dotychczasowe życie.
Dwudzieste urodziny to idealny moment, by zacząć życie na własny rachunek. Bez troskliwych rodziców, bez siostry, bez nikogo.
Ja, Patricia i dwa bilety na lot Nowy Jork-Barcelona.
To przecież musiało się udać.

____________________________
Nie wierzę, że właśnie to dodałam… ale chyba odnalazła mnie wena, ale to pisania czegoś nowego! Nie wiem co wymyślić na hermosa—soledad, a tutaj mogłabym pisać i pisać!
Mam nadzieję, że choć odrobinkę się Wam spodobało i napiszecie w komentarzu wasze opinie. Bardzo mi na tym zależy, bo to prolog, a wiecie jak bywa. Jeżeli chcecie być informowani to piszcie, nie ma żadnego problemu! ;-)
Normalnie nie wierzę… mam nowego bloga :D

8 komentarzy:

  1. O matko kochana! Wspaniały prolog, zapowiada się obiecująco!
    Zresztą wiesz, że kocham Twoje blogi!
    I znów Marc! :D
    Także czekam na rozdział pierwszy!

    OdpowiedzUsuń
  2. No to ciekawie się zapowiada. Nie powiedziałabym, że bohaterka jest inna niż jej rodzina. Ona jest normalna i tyle. Mnie również nachodzi wena na kolejne opowiadanie, co prawda mam już dwa, ale planuje je niedługo skończyć. Oczywiście chce być informowana, koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ mnie wciągnęła , na maxa ,;D
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A weź ty... kolejny blog, który będzie mi zaprzątać głowę, będę o nim myśleć, wyczekiwać kolejnych rozdziałów, przeżywać to, co się będzie działo z bohaterami.
    Definitywnie, masz za dobre blogi -.-'
    Oczywiście, się śmieje :) Informuj mnie o nowych wpisach ;) Zapraszam na nowy rozdział
    http://el-amor-es-ciego.blogspot.com/2013/07/rozdzia-iv-bede-wolontariuszka.html
    Chyba to jest bardziej udany blog od poprzedniego xd
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja tez nie wierzę że masz nowego bloga^^
    I znowu Marc i znów moje serce przyspiesza :D
    Prolog treściwy i się cieszę że zaczęłaś coś nowego !
    Jestem ciekawa jak ta ucieczka się uda i co będzie dalej. Czekam! i informuj mnie oczywiście ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny prolog czekam na 1 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mogłabyś dodać Obserwatorów na bloga? Chciałabym być na bieżąco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zjedź niżej, obserwatorzy są dodani już dawno :)

      Usuń