Wychowałam się w
zupełnie innym świecie niż dzieci w moim wieku. Mój dom przypominał pałac,
którego strzegło mnóstwo ochroniarzy, wszędzie widniały kamery, które
monitorowały każdy, nawet najmniejszy ruch na naszej ogromnej posesji. Wszystko
miało zapewnić mi bezpieczeństwo, o które dbał mój nadopiekuńczy ojciec,
miliarder. Czułam się jakbym żyła w klatce, z której chciałam się wreszcie
wyrwać. Miałam wszystko: pieniądze, wpływowych przyjaciół, luksus o którym
można było sobie tylko pomarzyć. Czy chciałabym zamienić się z kimś choć na
jeden dzień? Zdecydowanie tak!
Drzewo
genealogiczne mojego rodu było strasznie zagmatwane i rozgałęziało się na
wszystkie możliwe strony. Tata, który większość swojego życia spędził z Rosalią
Merą, rozwiódł się w latach osiemdziesiątych, kiedy na świat przyszła moja
starsza siostra Marta. Owoc z nieprawego łoża. Z pierwszego małżeństwa narodziła
mu się dwójka pociech, a mianowicie Sandra i Marcos, z którymi zawsze
utrzymywałam kontakt, ale na dystans. Musieliśmy dzielić się ojcem. Mimo to, że
dzieliło nad dwadzieścia lat różnicy, wciąż byli zazdrośni. Ojciec, Amancio
Ortega współzałożył firmę Zara, która odnosiła wielkie sukcesy na całym
świecie. Nic dziwnego, że miał wielkie powodzenie u kobiet, a mimo że coraz
bardziej się starzał. Kiedy ja przyszłam na świat miał dokładnie 54 lata. Nie
przeszkodziło mu to żyć z moją matką, Florą (po której zresztą odziedziczyłam
imię: Florence) na kocią łapę przez przeszło dziesięć lat. W 2001 roku wzięli
huczny ślub, na który zaprosili same znaczące szychy z całego świata. Jako
jedenastoletnia dziewczynka nie bardzo interesowałam się tym całym zamieszaniem
wokół mojego ojca. Raczej byłam z boku i obserwowałam jedynie jak przeróżni
zamożni obywatele tego świata próbują przypodobać się najbogatszemu Hiszpanowi,
który wciąż był moim ojcem. Tym samym, który zabierał mnie do wesołego miasteczka,
kupował lody i udawał, że jest koniem bym mogła skakać na jego plecach i
wypełniać śmiechem wielki i prawie pusty dom.
Mówiąc o domu,
miałam ich kilka. W Nowym Jorku, Miami, Meksyku, Madrycie i Sydney. W każdym
mogłam przebywać ile tylko chciałam, a to za sprawą szeregu nianiek, które
praktycznie nie odstępowały mnie na krok.
Marta była
starsza ode mnie o dziesięć lat i całkowicie podporządkowała się pracy u ojca.
Kiedyś miała przejąć jego interesy i bacznie obserwowała wszystkie transakcje i
pomagała ojcu w przeróżnych wyborach. Mnie to w ogóle nie interesowało. Ba!
Miałam serdecznie dość nieustannej fascynacji ojca swoją firmą i dążenia do
zdobycia jeszcze większej ilości pieniędzy przez niego samego i zarząd firmy.
Raczej byłam
czarną owcą. Imprezy? Alkohol? Chłopcy? Absolutnie tak. Wymykałam się z domu,
uciekałam ochroniarzom, którzy wiele razy zanosili mnie na barana z drugiego
końca miasta do domu. Właśnie dlatego się buntowałam. Nie chciałam być
podporządkowana nikomu. Chciałam być wreszcie niezależna. Czy to zbyt wiele?
Ślub mojej
siostry odbył się dokładnie w moje dwudzieste urodziny. Nie mogłam powiedzieć,
że nie znosiłam Sergia, wybranka Marty, ale zdecydowanie za nim nie
przepadałam. Był strasznie zadufany i zarozumiały, a przy tym celebrował to, że
pochodził z hiszpańskiej rodziny królewskiej i podkreślał to na każdym kroku.
Niespecjalnie preferowałam z nim rozmawiać, ale kiedy już musiało dojść do
kontaktu to praktycznie skupiał się tylko i wyłącznie na sobie i jeździe
konnej, która połączyła nowożeńców. Uwielbiali konie i gdyby tylko mogli to mieliby
ich jak największą ilość. Jedynym plusem mojego szwagra było to, że lubił
zwierzęta.
Wesele spędziłam
z tyłu z moją najlepszą przyjaciółką Patricią, która przemycała nam alkohol z
drugiej sali. Razem studiowałyśmy w Nowym Jorku i nie wyobrażałyśmy sobie, że
mogłybyśmy być osobno. Byłyśmy zupełnie inne i może właśnie to sprawiało, że
się doskonale uzupełniałyśmy i rozumiałyśmy, nawet bez słów. Pat była kuzynką
Sergia, dlatego też miałyśmy zawsze
okazję by wszystkie spotkania rodzinne spędzać właśnie razem.
- Spakowałaś
się? – zmrużyła oczy i odstawiła na bok butelkę tequilli.
- Już tydzień
temu. – odpowiedziałam. Planowałyśmy naszą ucieczkę do Europy od dobrych kilku
miesięcy, ale za każdym razem nam nie wychodziło. Albo rezygnowała Pat, albo ja…
albo ktoś nas nakrywał. Różnie bywało. Teraz byłyśmy pewne jak nigdy, że to
jest idealny moment, by zwiać. Przecież nikt nie będzie nas szukać na ślubie
Marty i nie będzie nas podejrzewać o ucieczkę. Prędzej pomyśleliby, że znudziło
nas wesele i wyskoczyłyśmy na inną imprezę w okolicy, bo z tego właśnie byłyśmy
znane.
Teraz albo
nigdy. E-mail do cioci Sofii wysłany z wiadomością, że ją odwiedzamy. Nie było
mowy o piśnięciu nawet słówka osobom postronnym. Nikt nie mógł o tym wiedzieć.
Byłyśmy zdecydowane i gotowe by porzucić dotychczasowe życie.
Dwudzieste
urodziny to idealny moment, by zacząć życie na własny rachunek. Bez troskliwych
rodziców, bez siostry, bez nikogo.
Ja, Patricia i dwa
bilety na lot Nowy Jork-Barcelona.
To przecież
musiało się udać.
____________________________
Nie wierzę, że
właśnie to dodałam… ale chyba odnalazła mnie wena, ale to pisania czegoś
nowego! Nie wiem co wymyślić na hermosa—soledad, a tutaj mogłabym pisać i
pisać!
Mam nadzieję, że
choć odrobinkę się Wam spodobało i napiszecie w komentarzu wasze opinie. Bardzo
mi na tym zależy, bo to prolog, a wiecie jak bywa. Jeżeli chcecie być
informowani to piszcie, nie ma żadnego problemu! ;-)
Normalnie nie
wierzę… mam nowego bloga :D
O matko kochana! Wspaniały prolog, zapowiada się obiecująco!
OdpowiedzUsuńZresztą wiesz, że kocham Twoje blogi!
I znów Marc! :D
Także czekam na rozdział pierwszy!
No to ciekawie się zapowiada. Nie powiedziałabym, że bohaterka jest inna niż jej rodzina. Ona jest normalna i tyle. Mnie również nachodzi wena na kolejne opowiadanie, co prawda mam już dwa, ale planuje je niedługo skończyć. Oczywiście chce być informowana, koniecznie!
OdpowiedzUsuńAleż mnie wciągnęła , na maxa ,;D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;)
A weź ty... kolejny blog, który będzie mi zaprzątać głowę, będę o nim myśleć, wyczekiwać kolejnych rozdziałów, przeżywać to, co się będzie działo z bohaterami.
OdpowiedzUsuńDefinitywnie, masz za dobre blogi -.-'
Oczywiście, się śmieje :) Informuj mnie o nowych wpisach ;) Zapraszam na nowy rozdział
http://el-amor-es-ciego.blogspot.com/2013/07/rozdzia-iv-bede-wolontariuszka.html
Chyba to jest bardziej udany blog od poprzedniego xd
Pozdrawiam :)
ja tez nie wierzę że masz nowego bloga^^
OdpowiedzUsuńI znowu Marc i znów moje serce przyspiesza :D
Prolog treściwy i się cieszę że zaczęłaś coś nowego !
Jestem ciekawa jak ta ucieczka się uda i co będzie dalej. Czekam! i informuj mnie oczywiście ^^
świetny prolog czekam na 1 rozdział :)
OdpowiedzUsuńMogłabyś dodać Obserwatorów na bloga? Chciałabym być na bieżąco :)
OdpowiedzUsuńZjedź niżej, obserwatorzy są dodani już dawno :)
Usuń