Zalałam się
łzami. Naiwnie myślałam, że mogę wzbudzić w nim jakiekolwiek uczucia. Wbiegłam
do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Wycierałam mokre policzki o rękaw co
wywołało u Patricii napad niekontrolowanego śmiechu.
- Z czego się
śmiejesz? – krzyknęłam. Wrzucałam rzeczy do otwartej walizki, a ona stała w
drzwiach ciągle chichocząc.
- Chyba nie
zamierzasz go posłuchać. – usiadła na łóżku. – Jechałyśmy tutaj kilkanaście
godzin, żeby zakończyć to w taki sposób? Chcesz zostawić Marc’a bez pożegnania?
- Nie… - złapałam
w locie paczkę chusteczek, które rzuciła mi Pat. – Co zamierzasz zrobić?
- Wymknąć się.
Tak, żeby Twój tata nie zauważył. – rzuciła mi tajemnicze spojrzenie. Zamknęłam
walizkę i wsunęłam ją z powrotem pod łóżko. Nie wiedziałam co kombinuje Pat, ale
miała rację: musiałyśmy działać.
Pat zawołała
ciotkę pod pretekstem „babskich spraw”, co spowodowało, że ojciec nie zamierzał
się wtrącać. Ciotka została postanowiona przed faktem dokonanym, czyli miała
zaciągnąć ojca do kuchni, a my miałyśmy prześlizgnąć się przez salon do drzwi
wyjściowych.
Sofia była
urodzoną aktorką. Jej hiszpański temperament dosłownie zwalał z nóg, więc wcale
nie dziwiłam się, że tata dla świętego spokoju wejdzie z nią do kuchni.
Pat pociągnęła
mnie za rękę do wyjścia. Kiedy zorientowałyśmy się, że zamknęłyśmy cicho drzwi
wbiegłyśmy piętro wyżej z nadzieją, że zastaniemy Louisa. Po kilku minutach
drzwi otworzył nam zaspany Apolinar.
- Hej,
dziewczyny? – spojrzał na nas zaskoczony. W normalnych warunkach
rozkoszowałabym się widokiem chłopaka bez koszulki, ale byłam pochłonięta
rozmyślaniem nad ojcem, który okupywał mieszkanie Sof.
- Możemy na
chwilę u Was posiedzieć? Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale mamy problem.
– chłopak gestem ręki zaprosił nas do salonu.
- Czujcie się
jak u siebie. Znajdę tylko jakąś koszulkę i zaraz do Was wracam. – wymienił się
uśmiechem z Pat i zniknął za drzwiami do drugiego pokoju.
- Chyba nie
zamierzasz mu o wszystkim powiedzieć? – szepnęła Patricia.
- Zaufaj mi.
Tutaj będziemy bezpieczne. Ojciec nigdy nie pomyśli, że jesteśmy w mieszkaniu
mojego szefa.
Chłopak wrócił
po chwili i zaproponował coś do picia. Zrobił nam herbatę i usiadł naprzeciwko
z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Wpadłyście w
jakieś tarapaty?
- Nie, skąd.
Byłyśmy na imprezie i zapomniałyśmy kluczy. Sof pewnie niedługo wróci. –
uśmiechnęłam się. – Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. Jest sobotni
wieczór, a my zwaliłyśmy Ci się na głowę.
- No co Ty. W
zasadzie to niedawno wstałem, bo odsypiałem wczorajszą zmianę w barze. Zostałem
na noc na inwentaryzację i trochę z tym zeszło.
- Ale Cię nie
obudziłyśmy? – wtrąciła Pat.
- Nie, skąd.
Cieszę się, że mogę spędzić sobotni wieczór z tak pięknymi dziewczynami.
O, tak. Apo
był znany ze swojego uroku osobistego i podrywania klientek. Był barmanem, więc
robił to jak na profesjonalistę przystało. Widać było, że jego czar zadziałał
na Pat, bo szczerzyła się jak głupia. Ale nie winiłam jej za to. Miała prawo,
bo Apo był naprawdę prześliczny.
Po godzinie
ciągłego wydzwaniania mojego ojca, dostałam sms od Marc’a: „Rozmawiałem przed
chwilą z Twoim ojcem. Nie był szczególnie zadowolony. Jesteś cała i zdrowa?”.
Musiałam z nim szczerze porozmawiać. To wszystko zaszło za daleko, a on
zasługiwał na poznanie prawdy. Nie chciałam go stracić przez moje głupie zachowanie.
Kiedy
zadzwonił dzwonek do drzwi zamarłam. Bałam się, że ojciec był bardziej
inteligentny niż myślałam i wyciągnął adres mojego szefa. Brat Louisa otworzył
drzwi i zaprosił gościa do środka.
- Zastałam
tutaj moje dziewczyny? – usłyszałam głos Sofii. Zerwałam się z miejsca i
spojrzałam czy jest sama. Gdy Apo zamknął za nią drzwi odetchnęłam z ulgą. –
Wiedziałam, że Was tu znajdę.
-
Zapomniałyśmy kluczy, a nie chciałyśmy Ci przerywać imprezy.
- No, tak. –
Sofia weszła w swoją rolę z gracją i usiadła na kanapie. – Możemy w takim razie
wracać do siebie. Jest już późno, a Apo pewnie idzie jutro do pracy.
- Możecie
zostać jeszcze chwilę. Może macie ochotę na wino? – wymieniłyśmy się
spojrzeniami.
- I tak już
się zasiedziałyśmy za dużo. Innym razem. – spojrzałam na niego. – Przepraszamy
za kłopot.
- To była
przyjemność.
- Do
poniedziałku. – posłałam mu uśmiech na pożegnanie i wyszłyśmy pospiesznie z
jego mieszkania. Dziękowałam Bogu, że drzwi otworzył mi właśnie Apo, a nie
Louis. Jego brat na pewno domyśliłby się, że coś jest nie tak.
Wpadłyśmy do
mieszkania ciotki i zamknęłyśmy za sobą drzwi wejściowe.
- Amancio był
zdenerwowany, gdy odkrył, że wyszłyście.
Ale nie martwcie się na zapas. Na jakiś czas macie spokój, bo musiał
wracać do Stanów. Interesy, jak to ujął. – powiedziała Sofia.
- Ale nie
przeszkadzało mu, żeby pojechać do Marc’a i mnie tam szukać. – burknęłam pod
nosem.
- Flo, musisz
pogadać z ojcem. Nie możesz żyć w ciągłym strachu, że zapuka do drzwi w każdej
chwili.
- Jestem za. –
wtrąciła Pat. – To staje się coraz bardziej popieprzone. Moi rodzice pogodzą
się z tym że wyjechałam prędzej czy później… ale Twoi muszą to chyba usłyszeć
od Ciebie.
- Porozmawiam
z nimi, ale jeszcze nie teraz. – spojrzałam na wyświetlacz telefonu i wiadomość
od Marc’a, która ciągle była widoczna. – Muszę zadzwonić do Marc’a. Przepraszam
na chwilę.
Weszłam do
sypialni i zamknęłam za sobą drzwi. Wzięłam kilka głębszych wdechów i wreszcie
zdecydowałam się wykręcić jego numer. Bałam się tej rozmowy, bo nie miałam
pojęcia o czym się dowiedział od mojego ojca.
- Wreszcie!
Flo, wszystko w porządku? – usłyszałam w słuchawce jego głos.
- Tak, nic mi
nie jest. Przepraszam, że dzwonię dopiero teraz.
- Nie
przepraszaj. Strasznie się o Ciebie martwiłem. – przez moment słyszałam muzykę,
która dobiegała z reszty domu. Prawdopodobnie wszedł do któregoś z pokoi, bo
nagle słyszałam go wyraźnie. – Rozmawiałem z Twoim ojcem.
- Tak, wiem.
- Szukał Cię
wszędzie i miał nadzieję, że zastanie Cię u mnie. Stało się coś?
- To chyba nie
jest rozmowa na telefon.
- Chcesz się
teraz spotkać?
- Jest środek
nocy, a Ty masz na głowie imprezę.
- Mogę się ich
pozbyć w każdej chwili. Ty jesteś ważniejsza. – uśmiechnęłam się mimowolnie. –
Będę po Ciebie za pół godziny.
Nim zdążyłam
cokolwiek odpowiedzieć, rozłączył się. Może to i lepiej, że sam zadecydował. Ja
prawdopodobnie ciągnęłabym to w nieskończoność.
Wróciłam do
salonu, gdzie debatowała Pat i ciotka. Opowiedziałam o krótkiej rozmowie z
Marc’iem i o tym, że niedługo po mnie przyjeżdża. Obie były sceptycznie co do
tego nastawione.
- Twój ojciec
ledwo wyszedł. Nie powinnaś wychodzić. Takie jest moje zdanie. – powiedziała
Patricia.
- Muszę
pogadać z Marc’iem. To dobry czas na szczerą rozmowę.
Przebrałam się
szybko w dżinsy i czarną koszulkę. Upięłam włosy i kiedy zakładałam trampki
usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Ciotka pokręciła jedynie głową i weszła do
swojej sypialni. Pat stwierdziła, że zrobię tak jak uważam za stosowne i
otworzyła drzwi. Marc przywitał ją uśmiechem i wymienił kilka mało znaczących
zdań.
Narzuciłam na
siebie kurtkę i wyszłam przed nim z mieszkania. Jechaliśmy do niego w
milczeniu. Chciałam przeprowadzić tę rozmowę w możliwie jak najmniejszym
gronie, a krzątający się Thiago po jego domu doprowadzał mnie do szału. Marc
widząc moją minę, zamówił dla niego taksówkę i zaprowadził mnie na górę do
swojej sypialni.
- Nie wiem o
co chodzi, ale chciałbym się wreszcie dowiedzieć. – usiadłam na kanapie. Marc
kucnął przede mną i złapał mnie w pasie. – Cokolwiek to jest. Powiedz.
-
Najśmieszniejsze jest to, że nie zrobiłam absolutnie nic. – nie mogłam
powstrzymać łez, który spływały po moich policzkach.
- Błagam, nie
płacz. – objął mnie za oba policzki i złożył na moich ustach krótki pocałunek.
- Moi rodzice
są dosyć… specyficzni. Gdyby mogli, to prawdopodobnie zamknęliby mnie w jakiejś
wieży… Coś w stylu księżniczka zamknięta za siedmioma górami, bla, bla, bla… -
chłopak uśmiechnął się delikatnie, wciąż kucając przy moich nogach. – Nie wiem
dlaczego i po co, ale wtrącają się w moje życie nieustannie. Zdecydowali na
jaką uczelnię pójdę, jaki wybiorę kierunek, nawet opłacają stylistkę, aby
uzupełniała moją garderobę, jakby bali się, że przyniosę im jakiś wstyd. W
przeciwieństwie do mojej siostry… ona jest tak idealna, że to nierealne. Wyszła
za gościa z rodu królewskiego Hiszpanii. Jest pasjonatką koni, przejmie firmę
po ojcu. A ja? Tylko ich rozczarowuję. Przez całe życie chciałam zwrócić na
siebie uwagę, żeby mnie wreszcie dostrzegli, a w zamian za to dostawałam coraz
to ciekawsze szlabany. Miałam swoich ochroniarzy, którzy byli mi bliżsi od
własnego ojca. Kiedy wreszcie zdecydowałam się, że nie chcę by mnie dostrzegali
i chciałabym być wreszcie anonimowa… oni nagle zauważyli, że zniknęłam. Co
prawda zajęło im to chwilę, ale dziś ojciec zarządził, że mam natychmiast
wracać do domu. Nie interesowało go, że zaczęłam pracę, znalazłam przyjaciół… i
Ciebie. – spuściłam wzrok. – Uciekłam do mieszkania Louisa i przeczekałam, aż
wyjdzie. Nie chciałam, żeby do Ciebie przyszedł. Przepraszam Cię za to. – Marc
ponownie otarł pojedynczą łzę, która spłynęła po moim policzku. – Z wszystko
Cię przepraszam. Nie chciałam tego.
- Za co mnie
przepraszasz? Za to, że mnie w sobie rozkochałaś? – ukląkł i dzięki temu był na
równi z moją głową. – Jestem w Tobie szaleńczo zakochany, Florence. Nic tego
nie zmieni. Nawet Twoja zwariowana rodzina.
- Ale… -
próbowałam coś dodać, ale przerwał mi pocałunkiem. Brakowało mi go, a nie
widzieliśmy się zaledwie kilka godzin. Czy to oznaczało, że całkowicie odwzajemniałam
jego uczucia? Chyba jeszcze bardziej niż mogłam sobie to wyobrazić.
- Flo,
posłuchaj mnie. – oderwał się ode mnie na moment. – Jesteś najwspanialszą
istotą jaka mi się przytrafiła w życiu. Każdy ma dziwną rodzinę, ja również.
Sama tak stwierdzisz jak ich poznasz. Mam brata bliźniaka, który jest chyba
największym podrywaczem na świecie, ojca, który jest niespełnionym sportowcem i
każde moje niepowodzenie w sporcie, odbiera bardzo osobiście. I mamę, która
chce ingerować w każdy możliwy aspekt w moim życiu. Gdyby tylko mogła to
zamieszkałaby w mieszkaniu obok, żeby tylko wiedzieć co się ze mną dzieje.
- Nie porównuj
naszych rodzin. Uwierz, że chętnie bym się z Tobą zamieniła. – uśmiechnęłam się
delikatnie. – Sof nie chciała, żebym wychodziła z mieszkania po wizycie ojca.
Stwierdziła, że to może być zbyt niebezpieczne. Mogłabym zostać u Ciebie na
noc?
- Miałem Ci to
właśnie zaproponować. – skradł mi krótkiego całusa, co wywołało wreszcie
szeroki uśmiech na mojej twarzy. Musiałam doprowadzić się do porządku, więc
zajęłam łazienkę obok sypialni. Marc skorzystał z drugiej, która znajdowała się
na parterze. Kiedy skończyłam się myć i wycierać podkrążone oczy, wróciłam do
jego sypialni i dołączyłam do leżącej na jego łóżku Niny, która na mój widok
głośno zaszczekała.
- Chyba nie
chce mi oddać swojego terytorium. – oznajmiłam na widok wchodzącego do pokoju
Marc’a.
- Nina, bądź
miła dla Flo. Masz swoje łóżko. – psinka zeszła na podłogę i dumnie wyszła z
pokoju, co wywołało u mnie śmiech. Marc posłał mu uśmiech i po chwili położył
się obok mnie. – Możesz u mnie zostać ile tylko będziesz chciała.
- W
poniedziałek lecicie do Chin, więc co mi z pustego łóżka? – spojrzałam na niego
zalotnie. Każda, nawet najmniejsza tkanka mojego ciała potrzebowała jego
dotyku. Kiedy wreszcie złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie, pozwoliłam
sobie na krok więcej. Popchnęłam go by wylądował na plecach i usiadłam na nim
okrakiem co wywołało uśmiech na jego twarzy. Wróciłam do jego ust, które
idealnie pasowały do moich i już po chwili leżałam przygnieciona jego ciężarem.
Noc, którą
spędziłam z Marc’iem była nieporównywalna do niczego innego. Byłam szczęśliwa i
wreszcie nie przejmowałam się rodzicami, którzy zapewnie wyrywali sobie włosy z
głów. Miałam to szczerze gdzieś. Marc wypełnił mi całkowicie pustkę, którą
odczuwałam przez wiele lat. Chciałam mieć wreszcie kogoś komu bezgranicznie zaufam
i obdarzę ogromnym uczuciem. Był idealny pod każdym względem, a noc którą z nim
spędziłam, tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że miłość tak naprawdę
istnieje.
*_______* omomomomom
*************************************************
Hejo! Niespodzianka!
A co! Nie mogę? A no mogę! :P Jejuuuu ale mnie tu dawno nie było! Zapomniałam o
czym pisałam i musiałam przeczytać kilka rozdziałów, żeby się wkręcić :D Mam
nadzieję, że nie straciłam wszystkich czytelników i choć jedna osoba czekała na
kontynuację. Boże, ale się rozmarzyłam… Ten Marc to jest boski, co nie? :D Mam
nadzieję również, że nie zawiodłam tym rozdziałem. Wiem, że flaki z olejem, ale
po tak długiej przerwie na nic lepszego mnie nie stać. Ahhhh co za końcówka!
Pozdrawiam!